Ten blog
Ten blog
 
 
 
 

 europa / europe  >>  bałkany / balkans 2006 >>  plovdiv


Bałkany / Balkans 2006


spacer starymi uliczkami / a walk through old streets

bg
Bułgaria - Plovdiv
18.08.2006
1 326 km

Z Sofii wyjeżdżamy dopiero przed jedenastą. Takie opóźnienia będziemy mieć już do końca podróży, ale jakoś mi to kompletnie nie przeszkadza.
Do Płowdiw docieramy około drugiej. Upał w cholerę, ale niestety nie mamy czasu, żeby czekać do popołudnia. Mało jest takich wariatów, którzy szwędają się po amfiteatrze o tej godzinie. Ale może to i lepiej, bo jesteśmy tam prawie sami.
Amfiteatr super, pozostałość po Rzymianach. Białe siedziska, robi wrażenie!

I


Szwędamy się po starym mieście. Zahaczamy na chwilę o cerkiew św. Konstantyna i Eleny. Nie można robić zdjęć, ale za to w środku panuje cudowny chłodek. Aż się nie chce wychodzić. Na ścianach stare malowidła. Kościółek ma śliczną białą wieżę zegarową.
Tuż obok brama wschodnia (też jeszcze z czasów rzymskich) i muzeum etnograficzne, które mieści się w pięknie odnowionym domu jakiegoś bogatego kupca. Zaglądamy tylko na chwilę do środka, nie ma czasu na zwiedzanie. Na dole wielka sala, sufit w drewnie, super! Na dziedzińcu robimy kilka fotek, spotykamy włochatą gąsieniczkę :)

There


Robi się już późne popołudnie. Wchodzimy jeszcze na punkt widokowy - resztki osady trackiej. Widać stąd prawie całe miasto! Zauważam dwa meczety, które też chciałabym zobaczyć.
Zmęczeni upałem schodzimy powoli w dół. Kierujemy się w stronę pierwszego meczetu, który jednak niestety jest cały w remoncie i udaje mi się zrobić fotkę samego minaretu (który jest już odnowiony).
Obok dziura w deptaku, z której zieją fragmenty rzymskiego stadionu. Szkoda, że nie da się odkopać całości, ale ponad nim biegnie ulica.

There


I tu czeka nas niespodzianka. Zauważam parę, z którą jechałam autokarem. Okazuje się, że to stary kolega W., że jako dzieci jeździli razem na kolonie i nie widzieli się już z dziesięć lat! Gadamy chwilę, zapraszają nas na airan. Hmm, mieliśmy w Płovdiv nic nie jeść, Maryla mówiła, że panuje tu (co prawda u Cyganów) żółtaczka, ale skoro oni się nie boją... A airan znakomicie orzeźwia w takim upalnym dniu.
Dalej idziemy już tylko zobaczyć drugi meczet, upieram się na to, choć W. za meczetami nie przepada (potem sama się przekonałam dlaczego), ale dla mnie to coś egzotycznego ;)
I już czas najwyższy ruszać w dalszą drogę, i tak zmarudziliśmy tu więcej godzin, niż było przewidziane ;)

There