Ten blog
Ten blog
 
 
 
 

 europa / europe  >>  bałkany / balkans 2007 >>  sinemorec


Bałkany / Balkans 2007


plaża już po ciemku / beach in the dark

bg
Bułgaria - Sinemorec
23.07.2007
2 225 km

Taka refleksja mnie naszła, że tak to sobie można nurkować. W naszych jeziorach nie ma nic ciekawego, nie mówiąc o czystości wód, również w morzu. A w Słowińskim Parku Narodowym, gdzie woda jest czyściutka, to jest sam piasek, a poza nim nic. No i woda zimna.
A tu, na południu, wystarczy wejść do wody i wszędzie dookoła kolorowo i tętni życie. Tylko czemu trzeba aż tak daleko jechać? Nie wiem, ja chyba będę głodować, ale co roku będę na południe jechać!

There


Wypłynęliśmy kawałek dalej, gdzie nie miałam dna, bo tam jeszcze więcej wszystkiego było. I przydarzyło mi się coś, czego się zawsze bałam, czyli nalała mi się woda do rurki. Nie wiedziałam co robić, bo w takich chwilach rozum niestety zasypia, patrzę w lewo, W. nie ma, w prawo też nie. Dobrze, że czaił się gdzieś za mną, bo nieco strachu się najadłam. A wystarczyło przecież wypluć rurkę i wystawić głowę nad wodę. Tak, teraz to łatwo gadać.
Sama się sobie dziwię, bo jakoś za bardzo się tym incydentem nie przejęłam, poszłam dalej nurkować i już. Znów zdążyłam już tu nabrać tego bałkańskiego luzu nie przejmowania się niczym :)
Było cudownie! Wspomnienie tej plaży będzie mnie chyba nawiedzać przez całą zimę. I będę tęsknić, żeby znów tam wrócić...

There


Późno się zrobiło, słonko nisko, a my głodni (lodów już nie było). Musieliśmy jechać.
Ale po drodze czekała na nas jeszcze jedna atrakcja. Do plaży idzie się mostkiem przerzuconym nad stawem. I akurat jak wracaliśmy, to pokazały się zwierzaki, w końcu pora kolacji. Był żółw i żmije i pełno żab i różne owady. Najbardziej podobał nam się żółw, w Ropotamo ponoć stoi gdzieś na kamieniu sztuczny i udaje prawdziwego, żeby ludzie widzieli, że jednak te żółwie tam są. A my tu możemy jednego żywego oglądać!
Żmija też była niesamowita. Super! Wróciliśmy do Sinemorec i pierwsze co to oczywiście zakupy. Banic prawdziwych już niestety nie było. Usiedliśmy w domku na balkonie, akurat słonko zachodziło. Zjedliśmy kolację, fajnie się siedziało, ale my przecież chcieliśmy jeszcze zobaczyć plażę z rzeką! (a właściwie to ja się uparłam) Zmęczeni byliśmy okropnie, ale poszliśmy. Trzeba było szybko, bo już ciemno się robiło.

There


Do plaży niestety dotarliśmy już po ciemku, bo po drodze jeszcze jakiś fotek się zachciało. Faktycznie jest ekstra, poza tym, że piasek raczej kamienisty i ciężko na boso chodzić. No i niewiele było widać w świetle księżyca.
Plaża od frontu styka się z morzem, a z tyłu za nią, półkole zatacza rzeka Veleka. Za rzeką stroma skalista skarpa. W miejscu, gdzie rzeka wpada do morza mocno się pieni, bo jest tam pełno kamieni i wygląda to jak jakiś górki strumyk! Ale efekt jest dopiero, jak stanie się jedną nogą w morzu, a drugą w rzece! Woda w morzu jest średnia, a w rzece jest dosłownie gorąca! Niesamowite uczucie! Cieszę się, że W. tu przywlokłam!
Na plaży jakaś wiara pali ognisko, śmieją się przy piwkach. A mnie się smutno robi, gdyby było więcej czasu, można by się do nich przyłączyć. Niestety wszystko, co fajne szybko się kończy. To mój ostatni dzień tutaj, czas pożegnać się z Morzem Czarnym. Przykro mi, bo tym razem to już naprawdę nie wiem, kiedy będę mogła znów tu wrócić. Bo że kiedyś wrócę, to wiem na pewno!

There