Ten blog
Ten blog
 
 
 
 

 europa / europe  >>  bałkany / balkans 2008 >>  nessebyr


Bałkany / Balkans 2008


przez zatokę / across the bay

bg
Bułgaria - Nessebyr
23.08.2008
1 884 km

O jedenastej poszliśmy do portu zobaczyć, czy jakiś statek do Nesebyru płynie. Po drodze mijamy plażę, wszyscy sie w morzu taplają. I mimo, że bardzo lubię Nesebyr, to miałam wielką ochotę wskoczyć do morza, zamiast tam jechać.
Statek akurat niedługo odpływał, więc się załadowaliśmy (15 lv). Myślałam, że popłyniemy takim większym, który widziałam wczoraj w porcie, a la pirackim, ale nic z tego, tamten zacumowany na swoim miejscu na amen. Ale nasz okazał się całkiem niezły. Był malutki, więc na falach nieźle nas ryrało. A ja nie mogłam usiedzieć w miejscu, robiłam foty, wyglądałam za burtę. I zobaczyłam prawdziwe potwory ;) ogromne meduzy! No dobra, pewnie takie ogromne to one nie były, ale ja w życiu takich dużych jeszcze nie widziałam. Aż strach do morza wchodzić, jak się takie widzi.

And


W Nesebyrze wylądowaliśmy w samo południe. Chodziliśmy trochę i oglądaliśmy. To już moja trzecia chyba wizyta w tym miejscu i może dlatego tak je lubię. I przez to lubienie chyba aż za bardzo reklamowałam je, że trzeba koniecznie i w ogóle. A tam faktycznie, większość domków tonie pod straganami. Żeby tam jeszcze więcej rękodzieła było, ale wszędzie wdziera się okropny kicz i badziew. Naprawdę aż się serducho kroi, jak się na to wszystko patrzy...
Ale co tam, ja i tak to miejsce uwielbiam, może dlatego, że za pierwszym razem, jak tam byłam, nie było jeszcze tak okropnie.
Po drodze mijamy kościółek, w którym mieści się teraz muzeum historyczne. Tylko jakoś nikomu z nas nie chce się tam wchodzić, każde z nas myśli tylko o tym, żeby się trochę w morzu ochłodzić. Po drodze mały jeszcze sklepik na uboczu, żeby z głodu nie paść. Ceny tu już normalne, a nie 'turystyczne'.

We


I oto już plaża :) Zamiast piasku miliony drobniuteńkich muszelek i kamyków. I dopiero jak się im przyjrzeć z bliska, to widać, ile tam kształtów i barw - śliczne! Plaża do samego kąpania niezbyt fajna, bo wodorosty i mało dna. Ale za to do nurkowania znakomita! Są skały, są rybki i glonojady, a na dnie znów pełno malutkich muszelek. Po tych nudnych plażach w Kranevo i Sv. Vlas ta jest dla mnie ekstra, nie mogę się od niej odczepić ;) wchodzę do wody raz i drugi. Mam wielką radochę nurkując (choć to chyba słowo na wyrost) i wyławiając kawałki rapanów - całych nie było ;)
Wojtkowi się już to nudzi, bo on to miał od dziecka, a ja dopiero odkrywam ten świat. I cieszę się, jak dzieciak, że mogę go poznawać. Choć trochę mi szkoda, że znów tak krótko.

We


Ani i Krzyśkowi znudziło już się spanie na plaży, więc powoli trzeba się zbierać, choć mi tak bardzo się nie chce! Szliśmy miasteczkiem, po drodze zahaczając jeszcze o kilka kościółków. Najbardziej podoba mi się jeden mały, nigdy nie pamiętam, jak on się nazywa, bo mapy Nesebyru jakoś się jeszcze nie dorobiłam ;) Ale jest na nim pełno wzorków z kolorowej ceramiki. I te wzorki mogłabym focić bez końca.
Jak dotarliśmy na przystanek, to spotkała nas niespodzianka - chyba był jakiś zlot starych pojazdów, aut i motocykli, które pięknie przedefilowały tuż przed naszymi nosami :) Lubię stare auta, a jak jest ich tyle i tak pięknie odnowione, to już w ogóle.

We


Wsiedliśmy w autobus do Słonecznego Brzegu. Ania z Krzyśkiem poszli obejrzeć promenadę, a my z Wojtkiem do Kasi, która była w szpitalu. Pomahałam tylko z daleka, bo jakieś zakaźne choróbsko się tam szwędało. Była jeszcze chwilka, więc poszliśmy na molo. Nic się od zeszłego roku nie zmieniło. Skorzystaliśmy też z kibelka czterogwiazdkowego hotelu. Kibelek ładny, choć brudny, ale za to basen mieli wypasiony ;)
Spotkaliśmy się z powrotem, ale im chyba Słoneczny nie przypadł do gustu, wrócili do Sv. Vlas. My poszliśmy do Kasi hotelu i dyskretnie ;) wskoczyliśmy do basenu. Pora znów już była późna, oprócz nas tylko jakieś dziecko się kąpało, ale na szczęście nikt nie zwrócił nam uwagi.
Potem przyszła Kasia, dostaliśmy kolację. Kasiu, jeśli to kiedyś przeczytasz - dzięki :) Weszliśmy na górę, zobaczyć, jak wygląda jej pokój. No, super, przyznać trzeba, nie to co nasze warunki przez całą tą podróż ;) Ale ja chyba jednak wolę nasze warunki i nasz styl podróżowania, niż nocowanie w takich molochach. Najchętniej bym się na łóżko walnęła i zasnęła (Kasia zresztą zaprasza), ale jak chcemy iść dziś na imprezkę, to trzeba wracać i się trochę do niej przygotować.

We