Ten blog
Ten blog
 
 
 
 

 europa / europe  >>  europe tour 2009 >>  brindisi


Europe Tour 2009


jest nasz prom / here is the ferry

it
Italia - Brindisi
23.07.2009
2 294 km

Czas znów nas pogania, musimy jechać dalej. Kierujemy się do Brindisi, bo koniecznie chcę dziś zdążyć na prom.
Najpierw jedziemy przez góry, mijamy tunele, ukrop jest tak okropny, że najlepiej by było po prostu schować się w jakimś kamiennym domku i zasnąć. Wjeżdżamy do jakiegoś eleganckiego hotelu z oliwkami i basenem, ale jak pytamy, czy z basenu można skorzystać, to znów patrzą na nas jak na idiotów ;)
Gdy dojeżdżamy do morza, myli mi się droga i wjeżdżamy do miasteczka. Może to i lepiej, bo przynajmniej znajdujemy sklepik i kupujemy trochę jedzenia na drogę. W sklepiku pracuje Polka, która od razu zauważa, że my tu obcy ;) Okazuje się, że kilku Polaków jest tu stałymi bywalcami (Polaków to chyba wszędzie na świecie da się znaleźć).

Time


Pędzimy już prosto do Brindisi, bo czas znów goni. Przy drodze kwitną kolorowe kwiaty, w dali widać prawdziwe oliwkowe lasy. I wcale nie są to takie małe drzewka, jak widzieliśmy dotąd, ale wielkie drzewa.
W końcu Brindisi, jest tu coś do zwiedzania, ale my musimy na prom się kierować, znów w pośpiechu.
Na szczęście prom jest, płynie i są bilety, uff, udało się :) Zabieramy ciuchy i idziemy na pokład. Tłoku nie ma, powoli robi się ciemno, na wejściu do portu jakieś ruiny i latarnia morska. Ale fot nie da się robić, prom cały się ryra na falach. Nareszcie jest czas, żeby trochę usiąść i chwilę odpocząć.
W końcu odpływamy. Wszędzie dookoła światełka, ładniej to wygląda niż za dnia. Widać też lotnisko z podejściem nad zatoką, super, szkoda, że nic akurat nie ląduje! W końcu na pokładzie zaczyna robić się wilgotno i słono, więc chowamy się do sali, gdzie stoi pełno foteli. Brudne one w cholerę, ale zawsze jakieś to schronienie na noc i od biedy da się tu przespać. Fajnie, że prom ma prysznice i nawet ciepła woda jest. Dobrze się wykapać po tak męczącym dniu :)

We