Ten blog
Ten blog
 
 
 
 

 europa / europe  >>  europe tour 2009 >>  kastráki


Europe Tour 2009


Meteory / Meteora

gr
Grecja - Kastráki
26.07.2009
2 822 km

Obudziliśmy się dopiero o wpół dziesiątej. Było śniadanie pod platanem, znów w towarzystwie mrówek ;)
A Meteory czekają. W Kastraki szukaliśmy miejsca, gdzie by się dało trochę umyć. Spytaliśmy na kempingu na wyjeździe. Koleś nam pozwolił skorzystać z kibelka, ale jak zobaczył, że myjemy zęby, zaczął się denerwować. Więc tego akurat kempingu z całą pewnością nie polecam ;)
Po drodze na górę co chwilę zatrzymywaliśmy się, żeby podziwiać widoki. Poprzednio, jak tu byłam, to wszystko było spowite mgłą i za wiele widać nie było. Teraz w końcu mogę zobaczyć, jak Meteory wyglądają naprawdę.
Po drodze była skała, na którą można było się wdrapać (choć w klapkach niełatwo ;) ) i popatrzeć na dwa najwyżej położone klasztory.

Time


Meteory to szczyty z piaskowca wyrastające na brzegu Niziny Tesalskiej. Rzeka, trzęsienia ziemi i erozja wyrzeźbiła je w ciągu tysiącleci, pozostawiając gdzieniegdzie tylko pojedyncze nieduże lecz wysokie skały. Na nich to właśnie mnisi pobudowali swe klasztory. Dziś miejsce jest na liście Unesco i naprawdę jest to jedno z tych miejsc, które każdy ciekawski świata powinien zobaczyć choć raz. Na zdjęciach są piękne, ale rzeczywistość mocno zdjęcia przerasta.
Klasztory są zarówno męskie, jak i żeńskie i działają po dziś dzień (sześć, z dwudziestu czterech, które były tu w okresie największej świetności, czy też potrzeby podczas wojen), więc zwróćcie uwagę, by mieć z sobą odpowiedni ubiór. Zresztą, nawet jeśli nie będziecie go mieć, dostaniecie przy wejściu.
Dawniej (a początki monastyrów sięgają dziesiątego wieku), gdy czasy były trudne do niektórych z nich można było się dostać tylko w zawiniątku z sieci, wciąganym ręcznie na górę na wysokość prawie czterystu metrów. Liny wymieniano ponoć dopiero wtedy, gdy się zrywały ;) Z delikwentem w środku. Dziś można wejść do nich bez problemu, na przykład po wykutych w skale schodach, a nawet do niektórych podjechać autem.

We


Weszliśmy do Wielkiego Meteora (Megalo Meteoro). Gorąco było tak, że niezbyt chciało się chodzić. Ale zajrzeliśmy do każdego zakątka klasztoru. A miejsc ciekawych jest tu trochę. Można zajrzeć do kuchni, do sali jadalnej, do składnicy wina, do kaplicy czaszek, na taras, z którego jest przepiękny widok na całe miasteczko w dole i inne klasztory. I wreszcie do kościółka oczywiście, któremu ostatnio nie mogłam się dobrze przyjrzec, taki był tłok. A kościółek jest pięknie zdobiony i malowany.
Według legendy Wielki Meteor został założony w 1336 roku przez św. Anastazego, który przybył na szczyt na skrzydłach orła.

We


Pojechaliśmy jeszcze na sąsiednią górkę, tam, gdzie jest klasztor Stefanos. Po drodze jest wielka skała, z której znów pięknie wszystko widać. Słonko grzeje, do tego wieje wiaterek i jest cudownie, tak bardzo nie chce się stąd jechać...
Niestety znów już jest popołudnie, więc czas najwyższy ruszać w drogę. Przy zjeździe do miasteczka zastanawialiśmy się, czy by nie skorzystać gdzieś z basenu, ale w końcu stwierdziliśmy, że lepiej już pojechać i w morzu się potaplać.

We