Ten blog
Ten blog
 
 
 
 

 świat / world  >>  maroko / morocco 2009 >>  tinerhir


Maroko / Morocco 2009


życie tu kipi / life is at the maximum here

mo
Maroko - Tinerhir
29.04.2009
3 900 km

Rano też obudziły mnie trele ptaszków. Śpiewały dużo głośniej i bardziej intensywnie niż ptaszki w naszych lasach. Wstawać mi się nie chciało. Dostaliśmy śniadanie w tej pięknej tradycyjnie urządzonej wielkiej sali. Na śniadanie standardowo podaje się tu pity z różnymi dżemami, czasem miodkiem i oczywiście do tego miętowa herbatka.
Jeszcze kilka fotek pod palmami i czas ruszać. Na pożegnanie chłopaki dali nam nagraną swoją muzykę, ekstra! Jakoś nie mogliśmy się zebrać, żal wyjeżdżać, oni są tacy mili i miejsce takie fajne, że dobrze by było posiedzieć tu ze dwa dni. Tak z perspektywy patrząc, to chyba było najfajniejsze miejsce, w którym nocowaliśmy.

Birds' trills wake me up in the morning. They sing lauder and more intensive than birds in our forests.


No ale czeka już na nas pustynia. Hassan zabiera się z nami, bo jedziemy do jego rodziny.
W Tinerhirze robimy jeszcze zakupy na drogę. Nie ma fig, szkoda. Teraz możemy zobaczyć, jak funkcjonuje normalne, nieturystyczne miasto. Roi się tu od ludzi. Fajnie być w takim miejscu, najchętniej schowałabym się gdzieś i poobserwowała normalne życie. Trochę się tu wyróżniamy ;)

But the desert is waiting for us.