europa / europe >> bałkany 2010 >> zlatograd
Bałkany 2010
piękne miasteczko / a lovely small town
Bułgaria - Zlatograd
29.09.2010
4 123 km
I nareszcie jesteśmy w Złatograd. Pada nadal, więc ubieramy mój aparat w foliowy worek i zagłębiamy się w uliczki.
Miasteczko jest zwykle pomijane przez przewodniki, a szkoda. Bo nie dość, że ładnie się nazywa, to jeszcze ładnie wygląda. Jak dla mnie super, jest trochę starych domków, stary kościółek. Są słodkie winogrona i dyńki wiszące na płotach. Są i pigwy rosnące na sporych drzewach z owocami wielkości dużego jabłka. Muzea już pozamykane, bo powili zapada zmrok, a na ulicach zapalają się światła. Domki w tym świetle wyglądają jeszcze ładniej :)
Okazuje się, że w pobliżu jest przejście do Grecji, ponoć niedaleko do morza. Szkoda, że nie ma już czasu pojechać.
And finally we're in Zlatograd. It's still raining so we dress my camera in a plastic bag and we dip into the streets.
Guidebooks usually don't write about the town and it's a pity. It has a nice name and it looks nice. It's great for me, there are a few old houses, an old church. There are sweet grapes and pumpkins hanging on fences. There are quinces growing on quite big trees with fruits big like a big apple. The museums are closed, it's getting dark slowly and the lights light up on the streets. The houses are even more beautiful in this light :)
It turnes out that there's a border with Greece nearby, they say it's close to the sea. It's a pity there's no time to go.
Miasteczko jest zwykle pomijane przez przewodniki, a szkoda. Bo nie dość, że ładnie się nazywa, to jeszcze ładnie wygląda. Jak dla mnie super, jest trochę starych domków, stary kościółek. Są słodkie winogrona i dyńki wiszące na płotach. Są i pigwy rosnące na sporych drzewach z owocami wielkości dużego jabłka. Muzea już pozamykane, bo powili zapada zmrok, a na ulicach zapalają się światła. Domki w tym świetle wyglądają jeszcze ładniej :)
Okazuje się, że w pobliżu jest przejście do Grecji, ponoć niedaleko do morza. Szkoda, że nie ma już czasu pojechać.
And finally we're in Zlatograd. It's still raining so we dress my camera in a plastic bag and we dip into the streets.
Guidebooks usually don't write about the town and it's a pity. It has a nice name and it looks nice. It's great for me, there are a few old houses, an old church. There are sweet grapes and pumpkins hanging on fences. There are quinces growing on quite big trees with fruits big like a big apple. The museums are closed, it's getting dark slowly and the lights light up on the streets. The houses are even more beautiful in this light :)
It turnes out that there's a border with Greece nearby, they say it's close to the sea. It's a pity there's no time to go.
Mimo, że już późno, szukamy czegoś ciepłego do jedzenia, bo w planach mamy dziś jeszcze dotrzeć do Sofii.
Przejeżdżamy całe miasteczko, z przygodą w postaci policji, ale nie ma nic godnego uwagi, wszędzie pustki. Na końcu miasteczka tankujemy na stacji, a przed chwilą minęliśmy mechanę. Pani na stacji poleca, więc wracamy tam.
I to był strzał w dziesiątkę! Knajpka mieści się przy rzece, w starym budynku z kołem wodnym. Nie dość, że piękny wystrój, nie dość, że super rodopska muzyka, to jeszcze jedzenie niebo w gębie! Wszystko jest tam pyszne, giuwecz po złatogradski, sacz i ziołowa herbatka (na szczęście w tym kraju nikt się nie dziwi, że zamawia się herbatę ziołową, tutaj to normalne). Giuwecz jest tak pyszny, że zamawiamy drugi, a najchętniej wzięłabym jeszcze jeden na drogę ;) Na deser baklava, czas jej wreszcie spróbować. Ech, aż się nie chce jechać, no ale czas ruszać w drogę.
Knajpa nazywa się Mechana Vodenicata, jeśli tam będziecie, to szczerze polecam!
Although it's late already, we're looking for something warm to eat, because we have a plan to get to Sofia today.
We drive through the town, with an adventure with the police, but there's nothing interesting, it's empty everywhere. We tank fuel at the end of the town, and we passed by a mehana a minute ago. The lady at the tank station says it's good so we go back there.
And it was an excellent idea! The restaurant is by the river, in an old building with a water wheel. And it's very nice inside, great rhodope music is playing and the food is really delicious! Everything is delicious, giuvech po zlatogradski, sach and herbal tea (luckily in this country noone is surprised when you ask for herbal tea, it's normal here). The giuvech is so good that we take one more and I would like to take one with me ;) And baklava for a dessert, it's high time to try it. Eh, I don't feel like going but it's really time to go now.
The restaurant is Mehana Vodenicata,I can recomend it with all my heart!
Przejeżdżamy całe miasteczko, z przygodą w postaci policji, ale nie ma nic godnego uwagi, wszędzie pustki. Na końcu miasteczka tankujemy na stacji, a przed chwilą minęliśmy mechanę. Pani na stacji poleca, więc wracamy tam.
I to był strzał w dziesiątkę! Knajpka mieści się przy rzece, w starym budynku z kołem wodnym. Nie dość, że piękny wystrój, nie dość, że super rodopska muzyka, to jeszcze jedzenie niebo w gębie! Wszystko jest tam pyszne, giuwecz po złatogradski, sacz i ziołowa herbatka (na szczęście w tym kraju nikt się nie dziwi, że zamawia się herbatę ziołową, tutaj to normalne). Giuwecz jest tak pyszny, że zamawiamy drugi, a najchętniej wzięłabym jeszcze jeden na drogę ;) Na deser baklava, czas jej wreszcie spróbować. Ech, aż się nie chce jechać, no ale czas ruszać w drogę.
Knajpa nazywa się Mechana Vodenicata, jeśli tam będziecie, to szczerze polecam!
Although it's late already, we're looking for something warm to eat, because we have a plan to get to Sofia today.
We drive through the town, with an adventure with the police, but there's nothing interesting, it's empty everywhere. We tank fuel at the end of the town, and we passed by a mehana a minute ago. The lady at the tank station says it's good so we go back there.
And it was an excellent idea! The restaurant is by the river, in an old building with a water wheel. And it's very nice inside, great rhodope music is playing and the food is really delicious! Everything is delicious, giuvech po zlatogradski, sach and herbal tea (luckily in this country noone is surprised when you ask for herbal tea, it's normal here). The giuvech is so good that we take one more and I would like to take one with me ;) And baklava for a dessert, it's high time to try it. Eh, I don't feel like going but it's really time to go now.
The restaurant is Mehana Vodenicata,I can recomend it with all my heart!
Droga do Smolian znów nieźle pokręcona, znów żal, bo choć deszcz już przestał padać, to jest ciemno i znów widoków nie ma.
Wiosek jest tu niewiele, ale za to fajne mają nazwy.
Ze Smolian droga prowadzi nas prawie przez Rożen, mijamy wielkie choinki i znów żal, że nie ma więcej czasu.
W Plovdiv chciałam odwiedzić jeszcze muzeum lotnictwa, ale mijamy drogowskaz na lotnisko w pędzie niestety. Późno już, spać chce się coraz bardziej, a kilometrów jeszcze trochę przed nami.
W mieście nieco błądzimy, żeby skrócić drogę do autostrady. Dla mnie fajnie, kiedyś już tu byłam co prawda, ale miło wrócić. Amfiteatr widzimy tylko z dołu, z drogi.
Na stacji mały odpoczynek, do Sofii docieramy dopiero po trzeciej w nocy.
The road to Smolian turnes and turnes again, it's a pity again - although the rain stopped falling, it's dark and there are no views again.
There aren't a lot of villages, but they have nice names.
The road leeds us near Rozhen, we pass by big spruces and it's a pity again that we haven't more time.
I wanted to go to the Aviation Museum, but we only pass by the singpost to the airport. It's late, we feel more and more sleepy and there are still many kilometers ahead.
We miss a road a bit in Plovdiv, we want to take a shorter way to the highway. I like it, I've been here before but it's nice to come back. We can see the amfitheater only from the road.
We take a rest at a tank station, we're in Sofia barely after three in the morning.
Wiosek jest tu niewiele, ale za to fajne mają nazwy.
Ze Smolian droga prowadzi nas prawie przez Rożen, mijamy wielkie choinki i znów żal, że nie ma więcej czasu.
W Plovdiv chciałam odwiedzić jeszcze muzeum lotnictwa, ale mijamy drogowskaz na lotnisko w pędzie niestety. Późno już, spać chce się coraz bardziej, a kilometrów jeszcze trochę przed nami.
W mieście nieco błądzimy, żeby skrócić drogę do autostrady. Dla mnie fajnie, kiedyś już tu byłam co prawda, ale miło wrócić. Amfiteatr widzimy tylko z dołu, z drogi.
Na stacji mały odpoczynek, do Sofii docieramy dopiero po trzeciej w nocy.
The road to Smolian turnes and turnes again, it's a pity again - although the rain stopped falling, it's dark and there are no views again.
There aren't a lot of villages, but they have nice names.
The road leeds us near Rozhen, we pass by big spruces and it's a pity again that we haven't more time.
I wanted to go to the Aviation Museum, but we only pass by the singpost to the airport. It's late, we feel more and more sleepy and there are still many kilometers ahead.
We miss a road a bit in Plovdiv, we want to take a shorter way to the highway. I like it, I've been here before but it's nice to come back. We can see the amfitheater only from the road.
We take a rest at a tank station, we're in Sofia barely after three in the morning.