Wjeżdżamy znów w góry, a na dole światełka Albanii, która pozostaje w tyle. Do granicy docieramy już po ciemku, panowie celnicy cieszą się, że Polacy, tu nas jeszcze lubią ;)
Do Ohrydu już niedaleko, Seba prowadzi nas do znajomego domku, są wolne pokoje. Fajnie, nie trzeba już szukać :)
Idziemy jeszcze do miasta. Stara część jest przepiękna, o ile mogę ocenić po ciemku. Zaczyna się od sporego placu z fontanną, później jest jedna główna uliczka z wyślizganego kamienia z mnóstwem ludzi i sklepików. Jest wielkie jezioro i góra z miastem i druga z twierdzą.
We
Idziemy na kolację do knajpki z widokiem. Widoku mało po ciemku widać, ale w dzień pewnie jest super. Szkoda, że nie ma żadnych innych dań poza podstawowymi, ale szopska i frytki z sirene też są ok.
Wracamy o północy. Beczkowóz polewa ulice wodą. Pod domkiem jest fića, już nie na chodzie, a kawałek dalej druga, jak najbardziej na chodzie :)
We