europa / europe >> bałkany / balkans 2014 >> tirana
Bałkany / Balkans 2014
tym razem błądzimy mniej
this time we don't miss the road so much
Albania - Tirana
23.08.2014
2 885 km
O dziewiątej wyjeżdżamy jeszcze do miasta na ostatnie zakupy i wydać ostatnie macedońskie denary. Dwie stówki z Teslą pojadą ze mną do PL.
Przy dworcu w pekarze pałaszujemy śniadanie, banica znów prawie weszła mi w krew ;)
A później ruszamy w kierunku granicy albańskiej. Żal mi opuszczać kraj, w którym wciąż jeszcze jeżdżą fiće. I w którym wciąż jeszcze lubią Polaków, choć to akurat zupełnie inna bajka.
We go to the town at nine to make the last shopping and to spend the last macedonian money. Two hundreds with Tesla are coming back to PL with me.
We have breakfast in a pekara opposite the bus station. Banitsa got in my blood again ;)
And we head to the border with Albania. It’s a pity to leave the country where fićas still drive. And where they still like Polish people, but well, it’s another storry.
A później ruszamy w kierunku granicy albańskiej. Żal mi opuszczać kraj, w którym wciąż jeszcze jeżdżą fiće. I w którym wciąż jeszcze lubią Polaków, choć to akurat zupełnie inna bajka.
We go to the town at nine to make the last shopping and to spend the last macedonian money. Two hundreds with Tesla are coming back to PL with me.
We have breakfast in a pekara opposite the bus station. Banitsa got in my blood again ;)
And we head to the border with Albania. It’s a pity to leave the country where fićas still drive. And where they still like Polish people, but well, it’s another storry.
Jedziemy tą samą drogą, co wczoraj, na granicy kolejki nie ma prawie wcale.
W Albanii też wszyscy plażują. A my zatrzymujemy się przy plaży na sesję foto z... bunkrami. No bo być w Albanii i nie przywieźć sobie fotki z bunkrem to grzech ;) Jest ich tu wiele, ale nie ma czasu więcej się zatrzymywać :\ W jednym nawet urządzono prysznice na jakimś kempingu ;) Wiele jest zabawnie pomalowanych. Bunkry kiedyś broniły granicy, teraz są atrakcją turystyczną i polem do popisu dla grafficiarzy, ale kto wie, co się tu jeszcze wydarzy...
We
W Albanii też wszyscy plażują. A my zatrzymujemy się przy plaży na sesję foto z... bunkrami. No bo być w Albanii i nie przywieźć sobie fotki z bunkrem to grzech ;) Jest ich tu wiele, ale nie ma czasu więcej się zatrzymywać :\ W jednym nawet urządzono prysznice na jakimś kempingu ;) Wiele jest zabawnie pomalowanych. Bunkry kiedyś broniły granicy, teraz są atrakcją turystyczną i polem do popisu dla grafficiarzy, ale kto wie, co się tu jeszcze wydarzy...
We
Droga jest tragiczna, średnią mamy jakieś 10 km/h i po drodze nawet offroad. Na poboczach każdy sprzedaje co się da, czasem cebula ale królują ryby prosto z jeziora. Wkrótce Jezioro Ohrydzkie żegna nas pięknym widokiem z góry i wjeżdżamy na asfaltową drogę do Tirany.
We
We
W Tiranie piękna asfaltowa droga raptem się urywa, dosłownie, a dalej radź sobie człowieku sam. Drogowskazu zero, kierunek kompletnie na czuja, na szczęście nietrudno rozpoznać miejsca, w których byliśmy poprzednio, bo chyba całe centrum wtedy objechaliśmy ;)
Wkrótce znów zaczynamy błądzić, pytamy ludzi, jedni nie wiedzą o co nam chodzi, dwóch kolejnych facetów chce pomóc po włosku ;) Do wyboru było jeszcze po francusku, wybrałam włoski ;) No ale i tak za chwilę znów lądujemy w jakiejś bocznej uliczce po stronie ambasad. Hej, za godzinę będę znała Tiranę, jak własną kieszeń ;) Za wyjątkiem tranzytu Shkoder - Ohrid ;)
W końcu pytamy policjanta, policjant przyznaje, że problem, ‘no tabela’, no właśnie, tu jest pies pogrzebany ;) Policjant jest miły, próbuje tłumaczyć, rozumie nasz problem, w końcu wsiada z nami do auta i podwozi do dzielnicy ambasad. Znaczy my jego, ale tam każe się wysadzić. Tłumaczy nam drogę chyba z dziesięć razy, nie chce kasy, rozstajemy się z uśmiechem. Dlaczego Albańczycy też lubią Polaków? ;)
Dalej już prawie jak po sznurku, bardzo pomaga orientacja po kierunkach i na przykład to, że zapamiętałam, że w tamtą stronę przejeżdżaliśmy przez dolinę i most ponad nią. Poznaję już okolicę, ale gdyby nie wskazówki policjanta, być może wylądowalibyśmy na autostradzie do Durres. Miło.
We
Wkrótce znów zaczynamy błądzić, pytamy ludzi, jedni nie wiedzą o co nam chodzi, dwóch kolejnych facetów chce pomóc po włosku ;) Do wyboru było jeszcze po francusku, wybrałam włoski ;) No ale i tak za chwilę znów lądujemy w jakiejś bocznej uliczce po stronie ambasad. Hej, za godzinę będę znała Tiranę, jak własną kieszeń ;) Za wyjątkiem tranzytu Shkoder - Ohrid ;)
W końcu pytamy policjanta, policjant przyznaje, że problem, ‘no tabela’, no właśnie, tu jest pies pogrzebany ;) Policjant jest miły, próbuje tłumaczyć, rozumie nasz problem, w końcu wsiada z nami do auta i podwozi do dzielnicy ambasad. Znaczy my jego, ale tam każe się wysadzić. Tłumaczy nam drogę chyba z dziesięć razy, nie chce kasy, rozstajemy się z uśmiechem. Dlaczego Albańczycy też lubią Polaków? ;)
Dalej już prawie jak po sznurku, bardzo pomaga orientacja po kierunkach i na przykład to, że zapamiętałam, że w tamtą stronę przejeżdżaliśmy przez dolinę i most ponad nią. Poznaję już okolicę, ale gdyby nie wskazówki policjanta, być może wylądowalibyśmy na autostradzie do Durres. Miło.
We
Dalsza droga mija już bez większych niespodzianek. Na granicy spora kolejka, ale później nawet nie chcą od nas paszportów, tylko spisują rejestracje. Granicy czarnogórskiej nie ma w ogóle.
Moi towarzysze podróży mówią na Albanię dziadostwo, ale cóż, taki kraj, sama nie oceniam, przecież ludzie chcieli nam pomagać, gdy tylko się ich zapytało. A kraj jaki jest taki jest, taki jego urok, jak ktoś nie chce, to przecież nie musi tu przyjeżdżać... Fajnie, że po Europie można jeszcze podróżować z przygodami, póki nie dzieje się nic strasznego.
Fakt, że kierując trzeba mieć oczy dookoła głowy, szczególnie w miastach.
We
Moi towarzysze podróży mówią na Albanię dziadostwo, ale cóż, taki kraj, sama nie oceniam, przecież ludzie chcieli nam pomagać, gdy tylko się ich zapytało. A kraj jaki jest taki jest, taki jego urok, jak ktoś nie chce, to przecież nie musi tu przyjeżdżać... Fajnie, że po Europie można jeszcze podróżować z przygodami, póki nie dzieje się nic strasznego.
Fakt, że kierując trzeba mieć oczy dookoła głowy, szczególnie w miastach.
We