Ten blog
Ten blog
 
 
 
 

 świat / world  >>  tajlandia i kambodża 2014  >>  koh rong sanloem


Tajlandia i Kambodża / Thailand and Cambodia 2014


czas pożegnać raj / time to say good bye to paradise

cb
Kambodża - Koh Rong Sanloem
2.11.2014
10 622 km

Nastawiłam sobie budzik na drugą w nocy. Wreszcie nie padało, nie hałasowało i było ciemno :) Dżungla nie brzmiała jakoś bardzo, ale za to jakie niebo! Orion w zenicie! W pierwszej chwili myślałam nawet, że to nie on, taki był mały, no ale ten akurat gwiazdozbiór jest jedyny i nie można go pomylić z żadnym innym. Przepięknie!!!

I

raj / paradise

Wstajemy o wpół ósmej. Na śniadanie zupa z makaronem, całkiem dobra, ale za dużo sosu sojowego – wszędzie ten sam smak.
A potem plaża :) Z początku oprócz nas jest tylko jedna osoba, potem jeszcze dwie. Dziś trochę wieje i są fale, więc mam lekki survival pod tytułem 'jak przepłynąć pięćdziesiąt metrów i nie napić się słonej – bardzo słonej – wody' ;) Ale i tak super, potem już było lepiej.
A gdy przybyło ludzi (pewnie do wioski jakaś łódź ich przywiozła), to przeniosłam się na naszą prywatną plażę, gdzie miałam ją całą dla siebie :) Cudownie, ciepełko, słoneczko, naprawdę nie chciało mi się z wody wychodzić i chętnie zostałabym tu jeszcze jeden dzień. Żal zostawiać to miejsce! Gdybym miała książki, to mogłabym tu i z tydzień posiedzieć. Potem okazało się, że w recepcji jakieś były.
Widziałam ławicę srebrnych rybek wyskakujących z wody, wyrzuconego na brzeg cętkowanego sporego kalmara, którego już podgryzał krab. No ale w końcu trzeba pożegnać się z tymi cudami.

We get up

kalmar / squid

Szybki prysznic i na obiad makaron, a jakże ;) Jeść się za bardzo jeszcze nie chce, ale nie wiadomo, kiedy da się znów coś sensownego dorwać. Makaron chyba zwykły cały im wyjadam, bo tym razem jest taki z chińskiej zupki ;) Do tego talerz owoców, arbuz, dragon fruit, ananasy, banan i mango, pychota!
Czekamy na katamaran. Szkoda, że tym razem popłynął najpierw na Koh Rong, a później tu, bo tym sposobem nie zobaczymy sąsiedniej wyspy. Katamaran jest ten sam, ale tym razem ludzi rozsadza jakaś babka. Pytam, czy mogę iść na górę, bo na dole już prawie miejsc brak. Nie mogę. No to idę sobie postać na rufie. I okazało się, że to jeszcze lepsza miejscówka niż na mostku! Woda z obu silników miesza się z tyłu i kotłuje, wyskakując czasem wyżej niż stoję. Ryla nieźle, prawie jak w Antku na termice. Więc buzia mi się śmieje. A zachód słońca i inne mijane łodzie rybackie powodują, że widoki są cudne! Jupiiiii!

I take a quick shower and

deser :)

Gdy dopływamy do Sihanoukville jest już prawie ciemno. Plecaki zostawiamy w naszej agencji i jedziemy tuk-tukiem do marketu. Trzeba kupić wodą i trochę jedzenia na drogę.

When we