Ten blog
Ten blog
 
 
 
 

 świat / world  >>  tajlandia i kambodża 2014  >>  bangkok


Tajlandia i Kambodża / Thailand and Cambodia 2014


jeździmy Sky Trainem / we take tour with Sky Train

th
Tajlandia - Bangkok
10.11.2014
11 862 km

Na koniec daliśmy sobie luz ze wstawaniem, więc po raz drugi w ciągu ostatnich trzech tygodni się wyspałam ;) Wychodzimy o dziesiątej.
Mieliśmy zjeść gdzieś śniadanie, ale jakoś o tej porze nic jeszcze nie ma. Więc w końcu moje śniadanie składało się z loda Algidy o smaku granata, pierożków i ananasa ;)
Mamy dziś jeszcze do dyspozycji sporo czasu, więc wsiadamy w autobus i jedziemy znów do Chatuchak. JJ Market jest dziś nieczynny, a i tak tłum tu spory. A my w znanej już okolicy przynajmniej się nie pogubimy. Początkowo plan był taki, żeby jednak poszukać akwarium, ale z naszej strony tylko jedna brama do parku była otwarta, reszta bez sensu pozamykana, więc odpuściliśmy.

At the end we give a break with waking up, so I slept enough for the second time during the last three weeks ;) We go out at ten.
We wanted to have breakfast somewhere, but everything is closed at this hour. So finaly my breakfast consists of an Algida pomegranate flavoured icecream, small dumplings and pineapple ;)
We still have much time today, so we get in a bus and go to Chatuchak again. JJ market is closed today but there is still crowd here. At the place we already know we won't get lost at least. The first plan is to look for the aquarium, but only one gate to the park is opened here, all the other are closed, without any sense, so we leave that idea.

Sky Train

A w zamian wspinamy się pod niebo, żeby przejechać się Sky Trainem. To takie niby metro, ale jadące nad ziemią, a nie pod, więc dla samych widoków warto się nim przejechać.
Bilety kupuje się w automacie, a pieniążki można rozmienić w okienku. Instrukcja jest po angielsku, tylko automat nie zawsze chce łyknąć monety. Trzeba próbować do skutku.
Najpierw oczywiście była sesja zdjęciowa pociągów, a później jedziemy w kierunku centrum. Szczególnie ładnie widać z góry Victory Monument. Szkoda tylko, że większość pociągu ma obklejone szyby, a fotek przez to robić nie sposób. Więc pierwszy przejazd był w celach rozpoznawczych ;) Bo okazało się, że jak już się za bramki wejdzie, to można swobodnie przechodzić z jednej strony na drugą. Z czego oczywiście skorzystaliśmy, wracając na tą samą stację i jadąc raz jeszcze :) Strażnik goni tylko za picie wody na przystanku, nie wiedzieć czemu.

Instead we climb up under the sky to take Sky Train. It's a kind of metro but going above the ground, not under, so it's worth to take a ride just to see the views.
You must buy tickets in a machine and you can change money in a counter. There is an instruction in english, but the mashine not always wants to take the money. You must try until it does.
First I make photos of trains, then we take a direction to the city. Especially the Victory Monument lookes nice from this perspective. It's a pity that most of the trains' windows are covered with stickres, it's not possible to make photos through this. So the first ride was just a reconnaissance ;) 'Cause it turnes out that once you pass by the gates, you can easily walk from one side to another. We did of course, taking a ride back and again :) The guard only says I can't drink water at the stop, I have no idea why.

Victory Monument

Powoli trzeba już wracać do hostelu. Idziemy pieszo przez zwyczajne ulice z warsztatami samochodowymi, jadłodajniami i jedzeniem na ulicy. Trzeba się jeszcze nacieszyć tym miastem.
Mijamy Muzeum Króla Prajadhipoka. I jakąś fortecę w pobliżu. I jakieś ładne budynki naprzeciwko. Szkoda, że wcześniej nie mieliśmy jakiejś porządniejszej mapy.
Stąd do Khao San już blisko. Teraz już naprawdę po raz ostatni tu jesteśmy. Kupujemy jeszcze po naleśniku. I w końcu znalazłam swoje upragnione słoniki pieprzniczkę i solniczkę, hura! Szukałam ich przez całe trzy tygodnie ;)

We should go back to the hostel already. We walk the normal streets with garages, small eateries and food outside. I must enjoy this city.
We pass by King Prajadhipok Museum. And a fortress nearby. And nice buildings opposite. It's a pity we didn't have a better map before.
It's close to Khao San from here. Now it's really our last time at this street. We buy pancakes. And finally I find my desired elephants - a salt cellar and a pepper pot, yupiii, I've been looking for them for the whole three weeks ;)

na bazarze / at a market

Wracamy do hostelu. Jeszcze szybki prysznic i o czwartej przyjeżdża po nas zamówiona wcześniej taxi. Jest popołudnie, więc i korki. Na lotnisko jedziemy półtorej godziny. Mamy niby dużo czasu, ale tak krok po kroku coś trzeba robić i czas ucieka.
Lotnisko jest duże, ale przyjemne, w środku pełno sklepów. Poza tymi standardowymi są też sklepy z ichnim jedzeniem, słodyczami, są też suszone owoce, które można było uświadczyć tylko na JJ. I ryżowe ciasteczka, które można spróbować. Szkoda, że wcześniej nie kupiłam, bo są pyszne, ale ceny tu nie są za ciekawe (właściwie razy trzy), a ja resztę kasy wydałam na ananasa ;)
I już ładujemy się do samolotu. Jest jakiś problem z walizkami, trzech kolesi wzywają przez głośniki. Trochę wystraszyło mnie zielone światło w dole...
Po starcie widać pięknie cały Bangkok. Jest ogromny.
Posiłek tym razem dość dobry. Na ciepło kurczak z warzywami (pyry i fasolka), peklowane warzywa, bułka z masełkiem plus serek i jakiś ryżowy deser. Do tego mini mars. I sok z mango w dowolnych ilościach :)

We walk back to the hostel. I take a quick shower and at four an earlier booked taxi comes. It's afternoon so also traffic jams. It takes one and half an hour to get to the airport. It seems we have much time but step by step we must do something and time runs out.
The airport is big but nice, there are many shops inside. There are standard shops but also shops with thai food, sweets, there are also dried fruits which were avaliable only at JJ. And rice cookies which I may try. It's a pity I haven't bought them before, they are delicious, but the prices are not interesting (actually three times increased), and I spent my last money to buy ananas ;)
And we get to the plane. They have a problem with suitcases, they call three men through the speakers. I'm affraid a little bit of a green light down there...