W Doha mamy prawie trzy godziny, więc łazimy po sklepach, żeby zabić czas. Fajne są niektóre souveniry i ciasteczka, ale drogie okropnie. Gniazdek z prądem jest sporo, choć nie wszystkie działają.
Za bramką zimno jak jasna cholera. A samolot jest pełen Polaków. Te przekleństwa i gadki o chlaniu, brrrr. Zawsze powrót do polskiej rzeczywistości jest taki sam...
Jedzenie takie sobie, ale za to są metalowe sztućce :) Goni nas świt...

We have almost three hours stop over in Doha so we visit shops just to do something. There are many nice souvenirs and cookies, but very expensive. There are many sockets but not every one of them works.
After the gate it's cold like hell. And the airplane is full of Polish people. Those swearwords and talking about drinking, brrrr. Comming back to polish reality is always the same...
The food is so so, but they give cutlery made of metal :) The dawn is chasing us...