Ten blog
Ten blog
 
 
 
 

 europa / europe  >>  malta 2015  >>  pisa

it
Italia - Pisa
26.09.2015
1 762 km

Wychodzimy o dziesiątej. Nie jedliśmy śniadania, więc najpierw jedziemy do baru po drugiej stronie rzeki Arno. Oni tu normalnie przychodzą rano na kawę i coś słodkiego. Niektórzy nawet nie siadają, tylko wypiją i pędzą dalej. Inni siadają na pogawędkę z przyjaciółmi. Albo odpoczywają po porannym joggingu.
Ja jakoś nie mam ochoty na słodkie, ale są też bułki z prosciutto – mniaaaam! Tego smaku też mi w domu brakuje!

I

Pisa

Potem jedziemy do marketu. Moje ulubione ciacha są, ale prosecco i limoncello tylko w większych butelkach. Szkoda. Wcześniej byliśmy na poczcie, bo przeleciało mi przez głowę, żeby zrobić paczkę i wysłać do domu. Niestety paczka do 5kg kosztuje 30 euro :(
I w końcu jedziemy do centrum, zwiedzać.

And

Piazza dei Miracoli

Juhuuuu, dawno już chciałam tą
zobaczyć i w końcu mi się udało! :) Naprawdę jest
krzywa ;)
I faktycznie, ludzie robią sobie z nią śmieszne fotki i jak nie widać w tle torre, to wygląda to przezabawnie :) Mam i ja śmieszną fotkę, a co! :)
Zastanawiam się, czy włazić na górę. Bo droga to impreza w cholerę (18 euro). No ale w końcu decyzja jest na tak, bo jak nie wejdę, to potem będę żałować.
Bilety kupuje się w osobnym budynku. Bilet jest razem z wejściem do katedry, która i tak jest za darmo, tylko trzeba odebrać wejściówkę na konkretną godzinę. Bilet mam na za godzinę, więc jest już jasne, dlaczego fotki torre z długaśną kolejką należą do przeszłości ;)
Idziemy obejrzeć
Hmmm, właściwie nic ciekawego tak naprawdę, jedyne co robi wrażenie
to ambona i drzwi wejściowe. Na górze jest całe piętro z pewnie prywatnymi kaplicami, ale wejść się tam nie da, szkoda.

And

ulice też są w Pisie krzywe ;) / the streets are also crooked in Pisa ;)

Zostało jeszcze trochę czasu, więc idziemy na Piazza dei Cavallieri. Jest tu uniwerek i zlot Saabów. Nowszych i starszych. Najokazalszy budynek to Palazzo della Carovana i pomnik Cosima I księcia Toskanii. Ładnie tu, ale jakoś nie powala za bardzo.
Wracamy do Torre, bo nie chcę przegapić godziny. Okazuje się, że nie można wchodzić z torbą. Ok, pędzę do przechowalni, wyjmuję torbę z aparatem, do której chowam portfel i inne rzeczy, jak zwykle. Koleś w szatni mówi, że z tą malutką torbą też nie wejdę i chamsko mówi mi arrivederci.
Wqrw mam już nieziemski, idę do kasy, żeby zwrócili mi kasę za bilety, bo już mi sie tej wieży odechciało. Pani dzwoni po szefową, kasy nie mogę dostać z powrotem, bo byłam już w katedrze (która tak czy siak jest darmowa!). Nie mam żadnej kieszeni, żeby schować portfel i telefon. W wielu miejscach już byłam, gdzie nie można było wchodzic z torbami i plecakami, ale w żadnym z nich nie było problemu z małą torebką!!! Chore!

And

widok z Torre / the view from the Torre

W końcu szefowa daje mi koszulkę na dokumenty, okazało się, że problem jest w fakcie, że moja torba nie jest przeźroczysta! Przekonuje, że moje rzeczy są bezpieczniejsze w szafce, niż ze mną. Cóż, ja też już w życiu wiele rzeczy widziałam... Nikt mi w razie czego kasy nie odda przecież...
Pani przepisuje mi godzinę na bilecie, bo swoją już dawno przegapiłam... choć tyle. Dwie dziewczyny się spóźniły, pani odsyła je z kwitkiem... bez dyskusji...
Włażę w końcu na tą wieżę, choć mam jej już serdecznie dość... W środku uczucie, jakby się było pijanym, podobnie jak w

Widoki z góry całkiem ładne, choć niekoniecznie warte aż takiej kasy. Pisa nie jest duża, więc widać całe miasto, dworzec i lotnisko i Alpy, które zdają się tak blisko.
Szkoda, że nie ma czasu iść nad rzekę, nie ma czasu zobaczyć
– bilety do niego kupuje się
tam, gdzie do wieży. No nic, widziałam już cmentarz w Bolonii, musi wystarczyć.

And

Piazza dei Miracoli

Chciałam też pójść nad rzekę, ale nie ma juz czasu, Davide udaje chyba, że nie ma gdzie nad rzeką zaparkować, bo spieszy się na jakieś spotkanie. Cóż, czasem faktycznie lepiej zwiedzać samemu...
Wracamy do domu. Davide robi jeszcze dla mnie ostatnie pesto, mniam!!! A ja pakuję rzeczy, bo okazuje się, że musimy wyjść godzinę wcześniej... Ale za to po drodze jedziemy jeszcze na ostatniego loda :) Mniaaaam! Nie wiem, kiedy będę miała kolejną okazję...
Davide odwozi mnie na
które jest bardzo blisko miasta. Właściwie to Pisa
przypomina mi Poznań. Nie za duża, nie za mała, a w sam raz. Ma rzekę, miasto jest po obu jej stronach.
Startujemy dziesięć minut przed czasem. Późno już trochę na fotki, ale po starcie widać przepięknie całe miasto, rzekę Arno, no i Campo dei Miracoli i torre, która wyraźnie wystaje ponad poziom reszty budynków. Widoki super!

And