Ten blog
Ten blog
 
 
 
 

 europa / europe  >>  malta 2015  >>  marsaskala


Pisa, Cinque Terre i Malta 2015


dzień się jeszcze nie skończył / the day is not over yet

mt
Malta - Marsaskala
27.09.2015
2 717 km

Idę pieszo, z tyłu mam widoki na Marsaxlokk i port. Mapa pokazuje mi tu pełno szlaków, ale miejscowi mówią, że trzeba iść tam, gdzie pokazuje drogowskaz, że tam dalej są już prywatne tereny, a właściciele mają psy. Widziałam je potem zresztą, stoją na murkach i szczekają. Na szczęście poza murki się nie zapuszczają. No cóż.
Samo St. Peter's Pool nie robi na mnie jakiegoś szczególnego wrażenia. Ot, mała zatoczka wśród skał, nie ma plaży, tylko zejście po drabince do wody. Może do nurkowania faktycznie jest to super miejsce? Fajne są za to skały tworzące zatoczkę.
Siadam na chwilę.

I walk on foot, behind me there are views over Marsaxlokk and the port. The map shows a lot of trails, but local people say that I must walk where the signpost shows. That farther there are private areas and the owners have dogs. I saw them later standing on the walls and barking. Luckily they don't jump fartjer. Well.
St. Peter's Pool itself doesn't impress me so much. It's just a small bay among the rocks. There's no beach, just a descent to the water on a metal ladder. Maybe it's a great place for diving indeed? Well, there are nice rocks around.
I sit down for a while.

St. Peter's Pool

Dalszy plan to spacer wzdłóż brzegu do Marsaskala. Na mapie jest jak byk wyraźny, czerwony szlak. Tylko że mapa jest albo nieaktualna, albo tu się coś dziwnego porobiło. Można zejść tylko na dół, do brzegu kolejnej zatoczki. Dalej nie ma jak przejść.
Powyżej też nie, choć powinna być taka możliwość – według mapy i GPSa też. I to nie jedna.
Tymczasem żadną ze ścieżek nie można przejść, bo wszędzie pozagradzane, albo płotami albo łańcuchami z napisami, że prywatne i nie można. Hmm, bardzo to dziwne, wychodzi na to, że nie ma w ogóle nawet jak dojść do brzegu! Coś mi tu jakąś ściemą śmierdzi...

Then

randka / a date

Chcąc nie chcąc muszę wrócić do głównej drogi i nią drałować, co nie jest zbyt przyjemne. Do Marsaxlokk nie chce mi się już wracać. A miało być tak pięknie!
Muszę dojść aż do przedmieść Zejtun, żeby jakiś autobus złapać, bo zmęczona już jestem tym wszystkim i nie mam ochoty iść asfaltem aż do Marsaskala. Znów ogarnia mnie zniechęcenie, bo idę i idę, auta mnie mijają, po drodze był tylko jeden ładny kościółek.

After

kolejna zatoka / another bay

W końcu jak już w ten autobus wsiadłam, to nawet w Marsaskala nie mam ochoty wysiadać, no ale wysiadam, bo nie chcę w ten sposób kończyć dnia. Marsaskala to obecnie kurort. A więc jest nadbrzeżna promenada, są palmy i długa zatoka z łódkami, taki jakby fjord.
Idę kawałek promenadą, mapa pokazuje, że można pójść dalej, wdrapać się na wzgórza i stamtąd podziwiać widoki. Ja już jednak mojej mapie nie wierzę ;) Poza tym słonko juz zaszło, robi się zimno, nie ma tu właściwie co robić, więc idę na autobus.

I

port w Marsaskala / the port in Marsaskala

Autobus nie ujechał daleko, jak trafił na jakiś korek. Pogadał z kierowcą innego autobusu, jadącego z naprzeciwka i zawrócił, do miejsca, z którego wyjechał, przebijając się przez kolejny korek. Okazuje się, że po drugiej stronie zatoki jest pełno knajpek i straganów. Nie wiem, czy tak jest zawsze, czy to tylko dziś z okazji niedzieli. Szkoda, że nie wiedziałam, no ale teraz nie będę już wysiadać.
I z tą przygodą do Valetty jechałam godzinę. Lidl w Hamrun już zamknięty. Na kolację pesto :)

F