Ten blog
Ten blog
 
 
 
 

 europa / europe  >>  malta 2015  >>  valetta


Pisa, Cinque Terre i Malta 2015


salut w południe i muzeum / salut at the noon and the museum

mt
Malta - Valetta
28.09.2015
2 736 km

Dzień zaczął się od zaćmienia księżyca... którego nie widziałam :(
Obudziłam się o trzeciej, patrzę za okno, a tam chmury! Nawet padało. Co za cholerny pech, a tak się cieszyłam, że je zobaczę!!! Wstałam godzinę później, ale nadal nic! A niech to cholera! W PL zawsze chmury przy takich okazjach, myślałam, że tu się uda! Grrrrrrrr...
Więc przez to wstałam trochę później. Wyszłam dopiero po dziesiątej.
Na dziś w planie Valetta, bo może trochę popadywać. W końcu okazało się, że nie padało.

I

Valetta

Wchodzę do miasta – wchodzi się tu, jak do fortecy. Którą Valetta tak naprawdę w rzeczywistości jest. Po moście, który wygląda, jakby był na chwilę. Na pierwszy rzut oka miasto nie zachwyca – natrafia się na ruiny opery – właściwie jeden z niewielu budynków, które zostały zniszczone podczas wojny.
Potem jakieś nowsze budynki.
Dalej jest Pałac Wielkich Mistrzów i inne budynki dookoła, które też jakoś nie robią wielkiego wrażenia. A widząc kolejkę do wejścia, z lekka odechciewa mi się tam wchodzić. Właściwie na Valettę i okolice powinno się przeznaczyć co najmniej dwa dni. Ja po jednym dniu miałam dość, taki tu tłok. Choć żal mi właśnie muzeów, bo tak naprawdę niewiele widziałam.
Można za to poszukać szczegółów. Wodopojów w kształtach potworów. Albo kołatek na drzwiach. Albo ładnych nazw ulic. Albo charakterystycznych balkonów, których jest tu zatrzęsienie – w innych miasteczkach zresztą też.

Then

Valetta

Idę dalej, główną ulicą, bo chcę zobaczyć, gdzie jest Casa Rocca Picola. Zwiedzanie jest co godzinę, nie ma kolejek.
Tak późno wyszłam, że jest już po jedenastej. Więc idę do Upper Barracca Gardens, żeby zobaczyć salut w południe.
Z mikrofonów leci gadka, trochę profilaktyczna, ale też kilka faktów z historii.
Ceremonia jest długa, ale jakoś mało mam wrażenie uroczysta. Przychodzi koleś, ładuje powoli dwa działa. Wystrzela tylko jedno.
W końcu biorę tele i focę Trzy Miasta. Na coś się musi przydać, jak już go wzięłam ;) Same ogrody też są miłym miejscem na odpoczynek po trudach zwiedzania ;) Jest szemrząca fontanna i zieleń i kilka pomników, tablic pamiątkowych. I muzeum zrobione z pokoi wojennych, które można obejrzeć.
Trzy miasta są na trzech cyplach położonych na południe, a właściwie naprzeciwko Valetty. Więc widoki są super!

After

widok na Sliemę / the view over Sliema

Potem idę powoli do muzeum. W międzyczasie stwierdzam jednak, że może fajnie byłoby coś zjeść. W dolceria biorę porcję smażonego makaronu – okropny był – i ciasteczko, które było pyszne!
Wycieczka po
zaczyna się w niewielkim ogrodzie. Siedzi tam niebieska papuga,
do której wkrótce przychodzi głowa rodziny de Piros (obecnych właścicieli pałacu) – sir Nicolas. Casa to po prostu dom, a właściwie pałac, którego początki sięgają początków samej Valetty w szesnastym wieku. Palazzo zbudowano dla jednego z Rycerzy Maltańskich - Don Pietra La Rocca.
Zwiedzanie rozpoczyna się o każdej pełnej godzinie (9 euro) i trwa około trzy kwadranse. Będąc w Valetta tylko jeden dzień wszystkiego zobaczyć się nie da. Ja wybrałam akurat palazzo, bo ciekawią mnie takie miejsca. Można tu zobaczyć, jak naprawdę wyglądał prawdziwy dom z dawnych czasów.
Mało tego, rodzina de Piros wciąż tu mieszka, wciąż używa pokojów, po których można się przejść, sypialni, pięknej jadalni z ogromnymi oknami i zastawą na stole, prywatnej kaplicy, czy biblioteki. Pokojów jest oczywiście o wiele więcej (ponad pięćdziesiąt!) niż tych udostępnionych odwiedzającym.
Ale już i to, co można zobaczyć robi wrażenie. W domu zgromadzonych jest multum pamiątek, które przybywały przez wieki. Na ścianach pełno obrazów. Lubię wpatrywać się w facjaty ludzi z dawnych czasów. To przecież ludzie, którzy zapewniali rodzinie ciągłość, którzy musieli nieźle kombinować, żeby utrzymać tak wielki dom i rodzinę. Widać na nich zdecydowanie i coś, co mają ludzie przyzwyczajeni do zarządzania i wydawania innym poleceń. Nawet na twarzach kobiet to widać...

I

Casa Rocca Piccola

Są zdjęcia z wizyt osobistości, które palazzo odwiedzały. To mnie akurat mało interesuje, za to biblioteka jak najbardziej. Biblioteki właściwie są dwie, jedna mniejsza, w której niewiele jest miejsca, i druga, bardzo miła i przytulna.
Można też zobaczyć od środka te charakterystyczne tutejsze balkony. Ponieważ wystają z elewacji, może przez nie zobaczyć całą ulicę w obu kierunkach, domy sąsiadów. I temu właśnie kiedyś ponoć służyły – siadywały tu sobie kobiety, żeby poplotkować i poobserwować, same nie będąc widziane... brrrr, jakoś nie za dobrze mi się takie coś kojarzy ;)
Gdybym miała porównywać, to
bardziej mi się podobały. A to za sprawą
rozkładu pomieszczeń. Może też i obrazów, które wiszą w niektórych pomieszczeniach – tu kompletnie nie w moim guście, no ale o gustach się nie dyskutuje ;)
Na koniec schodzi się jeszcze do podziemi, w których jest sieć tuneli, wydrążonych w litej skale. Dawniej służyły jako rezerwuar wody deszczowej – zwykłe domki też je mają i używane są do dziś. Podczas drugiej wojny używano ich jako schronów podczas bombardowań.

F

uliczka / a street

Historia palzzo jest bardzo ciekawa, na każdym kroku mnie zadziwia, jak mało tak naprawdę Malta ucierpiała podczas zawirowań historii. Mam wrażenie, że wszystko odbywało się tu w miarę pokojowo, bez większych bitew czy rozlewów krwi. Oczywiście, była bitwa o Maltę, ale w porównaniu z naszą historią to 'pikuś'. Piszę w cudzysłowiu, bo oczywiście żadna bitwa nie jest miła ani przyjemna i nie można umniejszać tego, ilu ludzi traci przy takich 'okazjach' życie.
Z toalety można skorzystać w restauracji należącej też do rodziny.
Po wizycie w muzeum, przebijam się do północnej części miasta, żeby zobaczyć widok na Sliemę. Tu w bocznych uliczkach jest zdecydowanie spokojniej, nie ma tłumu, można znaleźć na przykład sklepik ze starymi monetami. I katedrę z muzeum, które ludzie polecają, ale ja nie mam na to już czasu, jest trzecia, więc idę do południowej części miasta, żeby popłynąć do Birgu, czyli jednego z Trzech Miast – Vittoriossy.

F