Ten blog
Ten blog
 
 
 
 

 europa / europe  >>  malta 2015  >>  xlendi


Pisa, Cinque Terre i Malta 2015


wieża, dróżki i solanki / tower, trails and salinas

mt
Malta - Xlendi
2.10.2015
2 844 km

Po maltańsku x czyta się jak sz, o czym nie wiedziałam wcześniej, jakoś mi ta informacja umknęła. Warto o tym pamiętać, gdy pytacie o drogę lub autobus :)
Wysiadam wcześniej, bo już zaczynają się widoki. Idę spacerkiem w dół.
Xlendi to niby kurort i jest całkiem sporo hoteli. Niektóre nawet ładne mniejsze wille. Ale teraz widać, że jest już po sezonie, bo jest po prostu pusto. Nie żeby mi to przeszkadzało, bynajmniej ;)

In Maltese language

Xlendi

Zastanawiam się, czy iść do Xlendi Tower, jednej z tych wież strażniczych pozostawionych przez Rycerzy Maltańskich, bo na horyzoncie zbierają się jakieś ciemne chmury. Więc idę dalej, z myślą, że przeczekam w centrum.
Ale kawałek dalej też jest ścieżka, więc jednak idę, bo te chmury jednak jakoś zbyt szybko się nie przybliżają, powinnam zdążyć. A w razie czego jest tu blisko przystanek autobusowy, na którym też można się schować.

The

Xlendi Tower

Dróżka jest po kamlotach, musi ominąć mały fjord, który wcina się w ląd. Zresztą centrum Xlendi też leży na końcu takiego fjordu, tyle że dużo większego. Wygląda to super.
Chmury w końcu jakoś odchodzą, wychodzi nawet słonko i robi się pięknie!
Ale fakt jest faktem, że tutaj lepiej nie wybierać się na spacery w deszczu. Szczególnie w klapkach ;) Skały są takie, że na pewno robią się wtedy bardzo śliskie, a jak spływają jeszcze po nich strumienie wody, to nie chciałabym musieć po nich w takich warunkach włazić lub złazić. W dodatku wszędzie pełno jest gliniastego błota.

The

salinki / salt pans

A miejsce jest naprawdę super! Widać stąd pobliskie klify i Xlendi w głębi zatoki i morze i wieżę. A poniżej niespodzianka – salinki. Nie wiem, na ile one tu jeszcze działają, ale są prawie wszędzie. Soli w nich jakoś nie widać, w niektórych jest woda, niektóre są suche.
Idę dalej wzdłóż wybrzeża, choć mogłabym tu siedzieć cały dzień. No dobra, cały na pewno nie ;)
A dalej znów niespodzianka – żółte skalne nawisy. Wygląda to super. Pod nimi coś gładkiego, co wygląda jak żółty piaseczek, ale to też skała. Twarda i porządna.
Można tam sobie iść do salinek, ale ja wybieram dróżkę na wschód i docieram do kolejnej zatoki. Nie wiem, czy da się tam na dół zejść, bo tu już są wszędzie strome klify. I jest tak pięknie, że mogłabym tak iść i iść tą dróżką po prostu przed siebie. Powstrzymują mnie jedynie te chmurska, które jednak wciąż gdzieś tam wiszą.

The

niby piaskowe skały

Wracam do wieży. Siadam na chwilę, zajadając ciasteczko.
Potem pojawia się Vincent. Pokazuje mi, jak rosną kapary. Widać je potem właściwie wszędzie. Teraz owoców już nie ma, ale jak ktoś jest latem, to pewnie bez trudu będzie w stanie sobie ich do kanapek nazbierać :)
Jedziemy na dół, do zatoki, bo chce popływać. Nie ma tu plaży, tylko zejście do morza po drabince z betonowego nabrzeża. Samo centrum Xlendi z bliska wygląda niezbyt ciekawie. Na drugą stronę już nie idziemy, bo nie ma czasu, chcemy dziś jeszcze zobaczyć latarnię morską.

The