Ten blog
Ten blog
 
 
 
 

 europa / europe  >>  madera 2016  >>  pico ruivo


Madera 2016


najwyższy szczyt Madery / the highest peak of Madeira

pt
Portugalia - Madera - Pico Ruivo
26.09.2016
4 247 km

Zadzieram głowę w górę i spoglądam na szczyt – chyba niemożliwe będzie się tam wdrapać, to jeszcze taaak wysoko – zmęczenie bardzo daje znać o sobie, a właściwie to jestem wykończona ;) Miło, że nie tylko ja mam takie odczucie ;)
No ale być tu i tam nie wleźć to byłoby trochę głupie ;)
I jak to w górach, nie taki diabeł straszny jak wygląda z pozoru :) Pół godziny i już najwyższy szczyt Madery – Pico Ruivo jest zdobyty! :)
Mierzy dokładnie 1862 m n.p.m. co może nie wydaje się wysoko, ale przecież trzeba się tam dostać właściwie z poziomu oceanu.

I perk my head up and take a look at the peak. It's not possible to get there I guess, it's still sooo high - I'm very tires already. Well, actually I'm exhausted.

fot

Juhuuuu! Tak się cieszę, że się tu wdrapałam! Szkoda tylko, że z trzech stron są same chmury i niewiele widać. Tylko od południowego zachodu góry i małą wioskę daleko daleko w dole. W dali co chwilę wyłania się z chmur chyba Paul da Serra.
Ale za to można sobie popatrzeć jak chmury przelewają się przez przełęcze. Super, nie mogę się od tego widoku odczepić!
Właściwie od północy wciąż wieje bardzo silny i zimny wiatr, więc myślałam, że wejdę na szczyt i zaraz z niego zejdę, ale od południowej strony świeci słonko i jest całkiem przyjemnie ciepło, więc siadam na kamieniach i zostaję na godzinkę, podziwiając widoki z nogami nad przepaścią :)
Można się tak gapić i gapić, słuchając wycia wichru, więc chłonę to wszystko ile się da, żeby magia chwili już na zawsze w duszy została.

Jupiiii! I'm so glad I'm up here!

fot

I przygotouję się psychicznie do wymarszu, bo przecież jeszcze trzeba wrócić ;) A z chęcią bym sobie tu jeszcze dłużej posiedziała...
W sumie w jedną stronę z Pico de Arieiro jest 5,6 km (dłuższy szlak jest zamknięty). Mi, z moją bardzo kipską kondychą i robieniem po drodze tysiąca zdjęć, droga na Pico Ruivo zajęła cztery godziny tam i trzy z powrotem. Chyba nie było nikogo, kto by szedł wolniej niż ja ;)

And I prepare my psyche to walk again - I must still come back ;)

fot

Po czwartej wyruszam w drogę powrotną. Na dole przy schrosniku już prawie nikogo. Idę tą samą drogą, a idąc pod górę, zatrzymuję się co kilka kroków, bo tak już jestem zmęczona.
Chmur po północnej i wschodniej stronie jest coraz więcej i miejscami idę sobie w chmurce – co też ma swój niezaprzeczalny urok – kompletnie inny świat :)
Złażenie tak późno jak zawsze ma tą zaletę, że nie towarzyszą mi wydzierające się wycieczki Niemców i Francuzów. Jestem tu kompletnie sama i wreszczie mogę się nacieszyć przyrodą. A to odezwie się jakiś świerszcz lub ptak, a to przyleci jakiś cały żółty motylek – całkiem inny niż nasze cytrynki. Nawet mieszkańcy gór (jakiś rodzaj ni to kurczaków, ale nie były to gołębie) grzeją się w piasku tuż przy ścieżce, bo myślą, że wszyscy już sobie poszli. No i nie ma ludzi na zdjęciach ;)

After four I leave the peak to walk back.

fot

Im bliżej Pico do Arieiro, tym bardziej daje się odczuć ten lodowaty północny wiatr. Ale nawet on mi nie przeszkadza, bo mam morze chmur pod sobą, na zachodzie pokazują się soczewki, a przez chwilę widać kawałek tęczy i halo ze mną w roli głównej ;)
I chmury przewalają się przez każdą możlwą przełęcz – super!
W dali widać już wielki radar na Pico do Arieiro, a mi robi się coraz trudniej, wiatr próbuje mnie zwiać i mam coraz mniej sił, żeby iść w górę. Więc siadam jeszcze ostatni raz na słonku, w ostatnim osłoniętym od wiatru miejscu i jest cudownie – najchętniej zostałabym tu do zachodu słońca, no ale muszę się pospieszyć, bo przecież Magda czeka.
Na szczycie pustka prawie kompletna, toalety pozamykane, a na parkingu zostało już tylko nasze auto. Zjeżdżamy na dół, prosto do domu.

The closer to Pico do Arieiro the more I can feel that icy wind. But I don't care about it, I have sea of clouds under my feet, there are lenticularis clouds on the west and I can see a piece of rainbow for a while and halo with me in the middle :)

fot

W domu nie mam sił prawie na nic, ale gdybym miała okazję po raz drugi przejść się szlakiem PR1, to uczyniłabym to znów bez wahania. Właściwie to już mi tęskno za tymi przepięknymi widokami...
Zmęczona, czy nie, na kolację akcja ośmiornica część druga :) Tym razem z papryką i makaronem. Chyba z samą cebulką była lepsza. A zanim pójdę spać, muszę jeszcze poszukać jakiś informacji na jutro o Porto Santo.

At home I have no power for (almost) anything.