Ten blog
Ten blog
 
 
 
 

 świat / world  >>  chile, boliwia, peru 2017  >>  calama


Chile, Boliwia i Peru 2017


hop w autobus / hop into a bus

ci
Chile - Calama
16.04.2017
14 666 km

Chmury znikają dopiero nad pustynią. Po jednej stronie widać Andy, po drugiej pustynię ze śladami wyschniętych rzek. Białe to jest, więc możliwe, że to ślady słonej wody. Czasem widać płaskie przestrzenie, czasem górki, a wszystko w przeróżnych kolorach. Za te kolory właśnie tak lubię pustynie. Jeszcze się na nie napatrzę w najbliższych dniach :)
I już Calama. Lotnisko jest faktycznie w środku pustyni. Widać tylko pole wiatraków i drogę hen po horyzont, a przed nami miasto. Małe, brązowe miasto. W hali przylotów, w tym samym pomieszczeniu, czekają już kolejni pasażerowie. W sklepikach już widać piękne kolorowe rzeczy.
Bagaże na szczęście wyjeżdżają z dziury, ufff. Stresik lekki zawsze jest przy tak długiej podróży.

The clouds dissapear above the desert.

taki dziwny stwór ;)

Po wyjściu zaczepia nas koleś, oferuje autobus do San Pedro za 8000 pesos. Koleżanka zabukowała sobie za 12000. Jedziemy za 8.
Autobus najpierw jedzie do Calamy, więc mam szansę choć trochę pooglądać sobie miasto.
A potem jedziemy już przez pustynię. W dali widać ośnieżone szczyty Andów. A bliżej znów te kolory! Niby nie ma tu nic, a kolory powodują, że nie można się napatrzeć. Bo pustynia jest szara, brązowa, zielona, różowa, czerwona, a nawet biała. W dali widać drogę, która kończy się gdzieś na wzgórzach.
Po drodze mijamy jeszcze Valle de la Luna, która wygląda niesamowicie. Ale to jutro.

At the exit