Ten blog
Ten blog
 
 
 
 

 świat / world  >>  chile, boliwia, peru 2017  >>  laguna blanca


Chile, Boliwia i Peru 2017


ach, jak pięknie! / so beautiful!

bl
Boliwia - Laguna Blanca - 4 350 m n.p.m.
18.04.2017
14 945 km

Zaspałam... Nie słyszałam jak mi dzwonił budzik… Dobrze, że miałam zapas czasu ;)
Szybkie pakowanie, ostatnie fotki malunków na ścianach hostelu i przyjeżdża po nas busik.
Jedziemy na Salar! :D
Wycieczka trzydniowa (właściwie to 2,5 dniowa) kosztowała nas 100 000 pesos (też załatwiana w hostelu przed przyjazdem).
Najpierw trzeba przekroczyć granicę. Granicy jako takiej tu właściwie nie ma, jest tylko posterunek, bo sama granica jest dalej, w mieście. Trzeba oddać kartkę wjazdową i już dostajemy chilijskie pieczątki wyjazdowe. Były osoby, które swoje kartki pogubiły – nie był to jakiś wielki problem i osoba, która świstek zgubiła nic nie płaciła, żeby się z kraju wydostać.
Granica boliwijska jest kilka kilometrów dalej, na skraju pustyni. Właściwie to też posterunek, mała budka obwieszona obrazkami i zdjęciami chyba prezydentów w środku. Dostajemy kolejny świstek, którego też nie można zgubić i już jesteśmy w Boliwii. Dookoła pustynia a tuż obok na maszcie powiewa tak kolorowa flaga Boliwii, którą bardzo lubię :)

I sleep too long...

foto

Po kilku kilometrach zatrzymujemy się, żeby zjeść śniadanie i przesiąść się do dżipów.
Zimno jest jak jasna cholera, wieje jak jasna cholera, więc śniadanie nam zwiewa, a na siebie ubieram wszystkie możliwe ciepłe ciuchy. Cieszę się bardzo, że w ostatniej chwili głabnęłam z domu dodatkowy sweterek, choć zdawało się, że to za dużo.
Po kolejnych kilku kilometrach kolejny przystanek, żeby kupić bilety do Parku Uyuni (350 BOB). Można skorzystać z kibelka (3 BOB!!!). na niebie pojawiły się przepiękne chmurki soczewkowe, które zmieniają się z każdą chwilą. Nie mogę się napatrzeć i napstrykać! :D

After a few kilometers we stop to have a breakfast and change cars.

foto

Pierwszy przystanek to przepiękna Laguna Blanca. Cóż ja mam napisać? Mój opis nie jest w stanie oddać piękna tego miejsca. Fotki też nie. Bo jest tu sobie jeziorko. Jeziorko o bardzo delikatnie błękitnym kolorze. Tak błękitnym, że ledwo zauważalnym. Gdzieś w dali widać brodzące flamingi. Na górze wciąż się szwędają soczewki, dookoła góry. Pięknie!
Koleś prosił, żeby iść do flamingów po cichu, ale nie wszyscy potrafili to uszanować, uprawiając biegi przełajowe i flamingi zwiały... i jakoś przy takich widokach nawet mnie to specjalnie nie wkurzyło, choć było żenujące...

The first stop is at beautiful Laguna Blanca.