Ten blog
Ten blog
 
 
 
 

 świat / world  >>  chile, boliwia, peru 2017  >>  coroico


Chile, Boliwia i Peru 2017


relaks nad basenem / relax at the pool

bl
Boliwia - Coroico
23.04.2017
16 028 km

Za chwilę zatrzymujemy się na śniadanie (bułka z szynką, banan, batonik i woda. Git.). Przy drodze. Widoków za bardzo nie ma ;) Kolesie ładują rowery na busa, żeby podwieźć nas pod górkę. No co za pójście na łatwiznę! ;) Ale na tej wysokości chyba tak jest lepiej ;)
Po tej stronie przełęczy chmurzy się. Niezbyt mi się to podoba. Gdy wjeżdżamy już na off road, to stratus jest wszędzie dookoła i nie widać kompletnie nic :( Kolesie przygotowują rowery i ruszamy.
Mamy off road po porządnych kamlotach. Nie wiem jak by było, gdybym miała resory z przodu i z tyłu (takie rowery były o wiele droższe), ale na razie mózg obija mi się o czaszkę ;) Więc jadę najwolniej ze wszystkich. Raz na jakiś czas czekają na spóźnialskich, a koleś robi w tym czasie wszystkim fotki. Potem te fotki dostaliśmy na płycie, ale były tak kiepskiej jakości, że ciężko było się rozpoznać. Bo aparat był przedpotopowy. Swojego nie wyjmuję, bo nie za bardzo jest kiedy.

In a moment we stop for breakfast (a roll with ham, a banana, a bar and a small bottle of water. Great.). By the road. There are no views ;) Our guides take our bikes on the roof of the car to take us up the hill. It's too easy! ;) But well, ok, it's probably better on this height ;)'

foto

Zjazd rowerem po takich kamlotach to nie jest coś, co robiłam wcześniej, więc mam cykora – łatwo nie jest. I dlaczego wygląda na to, że wszyscy radzą sobie lepiej ode mnie?! :D Koleś na początku zapowiedział, że mamy się trzymać tej zewnętrznej strony – czyli tej nad przepaścią. Wewnętrzna jest dla busików. W niektórych miejscach są barierki, ale najczęściej ich nie ma.
No więc jadę lewą stroną, jak kazali. Prawą rękę mam wciąż na hamulcu. W pewnym momencie zahamowałam, kamień wyprysnął spod przedniego koła, drugi spod tylnego... rower telepie się we wszystkie strony, nie mam jak zeskoczyć. Może niezdara ze mnie, ale mało brakowało, a spadłabym w przepaść ;)
Na szczęście nic się nie stało, ale trochę się wystraszyłam i jechałam jeszcze wolniej... Koleś z naszego busika siedzi mi na plecach, co wkurza mnie bardzo. Ok, pilnuje największej niezdary w grupie ;) ale nie lubię jak ktoś za mną jedzie, a ja jestem pod stałym obstrzałem. Co to za przyjemność?
Chmury zaczynają się nieco rozwiewać, a ja nawet nie mogę się zatrzymać na fotkę. Co to za przyjemność? Marudu marudu ;) Robi się coraz cieplej. Kask mocno ogranicza pole widzenia, nieba nie widzę w ogóle. Zmęczenie z poprzednich dni też daje znać o sobie.
Na którymś z kolei postoju zrzucamy z siebie część ciuchów. W niektórych miejscach przejeżdża się pod mini wodospadami :)

I haven't ever done this thing before: riding a bike on so big stones.It's not easy and I feel a little bit frightened.