Ten blog
Ten blog
 
 
 
 

 świat / world  >>  chile, boliwia, peru 2017  >>  cuzco


Chile, Boliwia i Peru 2017


miasto się bawi / the town having fun

pe
Peru - Cuzco
30.04.2017
16 928 km

Zjeżdżamy do miasta, kierowca zostawia nas pod agencją, czyli w samym centrum. Mamy dwie godziny czasu, ale każdy chce iść w swoją stronę. Ja chcę jeszcze iść do jednego sklepu, który wypatrzyłam trzy dni temu... No ale co tu z plecakiem zrobić? Jest tak ciężki, że nie mam siły z nim drałować – za dużo rzeczy mi się w nim juz rozmnożyło ;)
Agencja juz zamknięta, bo chyba tylko do szóstej. Idę szukać jakiegoś hostelu czy czegoś takiego. Po drodze pseudo informacja turystyczna, wchodzę, może tam? Ale dziewczyny się ze mnie śmieją z jakiegoś nieznanego mi powodu, więc idę dalej.

We wanna see Saqsaywaman fortress which is towering over Cuzco.

foto

Trafiam na jakiś hostel, telepię się po wąskich schodkach na górę (znowu schody!). Siedzi tam sobie miła pani i pozwala mi zostawić plecak za napiwek (dałam 10 soli). Ufff, problem rozwiązany! :) Co prawda zostawiam rzeczy trochę z duszą na ramieniu, bo skąd mam wiedzieć, czy zastanę je po powrocie? No ale nie mam wyjścia ;)
No to hulaj dusza, mam trochę czasu, żeby połazić po mieście! :)
Najpierw idę do upatrzonego sklepu, gdzie sprzedają na metry te ich cudownie kolorowe materiały! Nigdzie wcześniej ani później na taki sklep nie trafiłam, w środku biznes się kręci, są Niemcy i Amerykanie. Chyba nie tylko mi się te obłędne kolory podobają ;) Oczopląsu można dostać, ja chyba tu zostanę! ;) I jak ja to wszystko załaduję do plecaka?! Ale o tym pomyślę później :)

I can see a hostel, I climb narrow stairs up (stairs again!).

foto

Idę dalej, mercado zamknięte, szkoda. Ale za to na Plaza San Francisco tłum, wszyscy się bawią i świętują. Najpierw rzucają mi się w oczy stragany z grami. Cholera wie, o co w nich chodzi, ale zabawę mają ludzie przednią. Ja też, że mogę ich obserwować.
Na schodach kościoła siedzi tłum. W środku koleś w mikrofonem, coś opowiada, tłum się śmieje. Szkoda, że ten hiszpański u mnie taki szczątkowy... Koleś nie ma nic, żadnych gadżetów, tylko mikrofon. I to wystarczy, żeby zabawić tłum :)
Są też tony jedzenia, króluje oczywiście pollo. Ja próbuję churros, czyli ich słodziutkich pączków – mniam (2 sole)! Ech, tak by się chciało tu zostać, wmieszać się jeszcze bardziej w tłum, poczuć życie miasta, bawić się razem z ludźmi! Turystów tu na plaza nie widać, pochowali się gdzieś ;)

I keep walkin, mercado is closed - what a pity.

foto

No ale trzeba juz powoli wracać. Pani w hostelu pozwoliła skorzystać mi z łazienki, więc trochę mogę się odświeżyć. Upycham do plecaka co się da, ale za wiele już się nie da, więc reklamówkę mam w ręce.
Idę na Plaza de Armas gdzie umówiliśmy się o wpół ósmej pod McDonaldem. Siedzimy sobie jeszcze trochę i już trzeba pożegnać się z Cuzco.
Bierzemy taxi z centrum do terminala autobusowego (po 2 sole). Na dworcu słychać nawoływania pań, które głośno wykrzykują w bardzo specyficzny sposób miejsca przeznaczenia poszczególnych autobusów. Najwięcej jest właśnie Arequipy. My bilety na nocny mamy juz kupione.
Z podziwiania gwiazd nici, bo i tak są chmury, więc zasypiam prawie natychmiast. To chyba najwygodniejszy autobus, jakim jechaliśmy. Ładnie i czysto, gdy skończył się film, długo nie trzeba było czekać na wyłączenie telewizora. Zimno wcale nie było, bo grzejnik mi grzał do snu.

But I must slowly walk back.