Ten blog
Ten blog
 
 
 
 

 europa / europe  >>  sycylia 2018  >>  trapani


Sycylia 2018


targ rybny i deszcz / fish market and rain

it
Sycyllia - Trapani
20.03.2018
1 715 km

Śniadanie rano pycha, jest dużo różnych miejscowych rzeczy do spróbowania.
Po śniadaniu idziemy zwiedzać miasteczko. Pierwsze miejsce, do którego mnie ciągnie to fish market, czyli targ rybny. Tu jest to targ rybny z prawdziwego zdarzenia, są stragany z rybami i owocami morza. Co sobie tylko człowiek zażyczy to tutaj dostanie. W dodatku sprzedawcy uśmiechają się i pozują do zdjęć, bo jesteśmy tu jedynymi nietutejszymi osobami ;) I to mi się właśnie podoba. Ach, jaka szkoda, że nie mamy kuchni!
Wszędzie królują karczochy – na straganach, w warzywniakach. I pomijając architekturę jest właściwie jak u nas, tak swojsko się tu czuję. Fajnie. Ludzie chodzą po zakupy, tu zamknięty chodnik, bo jakieś roboty i takie tam.

we have great breakfast in the morning - there are a lot of traditional things to try.

Torre de Ligny

Miasteczko ma ładne uliczki, z jednej strony jest port, a drugiej ładna nadmorska promenada, która wiedzie ponad brzegiem. Ładnie tu i fotogenicznie. Białe domy wznoszące się nad brzegiem, a że brzeg stanowi zatoka, to na fotkach ładnie to wszystko wygląda.
Na samym cyplu wejścia do zatoki pilnuje Torre de Ligny, czyli jedna z tych danych kamiennych wież, które też można spotkać. Wieża, jak wszystkie inne jest na planie kwadratu i przycupnęła na samym brzegu. Wybudowana w siedemnastym wielu, miała pierwotnie chronić Trapani przed Turkami.
Chciałabym wejść do środka, choć nikogo oprócz mnie taka atrakcja nie interesuje. W środku jest małe muzeum, a wjazd kosztuje tylko euraka. Niestety wieża jest zamknięta na cztery spusty, choć powinna być otwarta. Cóż, Sycylia...

The town has lovely streets.

foto

Może dlatego, że wiatr dmie dziś tak, jakby chciał nam głowy pourywać, tak, że ciężko prostu iść. W dodatku zaczyna padać, ech, ta pogoda ;)
Chronimy się przed deszczem w małym sklepiku, gdzie można kupić tanią wodę (0,60 euro, wzięłabym całą zgrzewkę, ale auto jest daleko na parkingu) i pastę pistacjową z ceną normalną czyli nie turystyczną (6,40 euro) ;) Tu wszędzie można tej pasty spróbować, jest dość tłusta, ale dobra, jak taka pistacjowa nutella ;)
Kawałek dalej znajduję sklepik z pamiątkami. I pięknymi rzeczami z ceramiki, które wytwarzane są na miejscu.
O jedenastej jesteśmy z powrotem w hotelu, pół godziny później wyjeżdżamy, bo czas już zaczyna nas gonić. Miała być jeszcze wizyta w markecie, ale w sumie nic pilnego nam nie potrzeba, a Monreale czeka :)

Maybe the reason is that the wind blows as much as it would like to take our heads away.