Ten blog
Ten blog
 
 
 
 

 europa / europe  >>  sycylia 2018  >>  palermo


Sycylia 2018


podoba mi się! / I like it!

it
Sycyllia - Palermo
20.03.2018
1 915 km

Palermo jest niedaleko. Na przedmieściach nie jest źle, ale gdy zbliżamy się do centrum, to się zaczyna – jest wąsko i z niespodziankami. Ale myślałam, że będzie gorzej, jeśli ma się oczy dookoła głowy i jeszcze dodatkowo pomagają trzy pary oczu to nie jest źle ;) To nic, że trąbią na mnie, bo nie umiem się jeszcze wpasowywać na żyletę między inne auta. No stress.
W pobliżu hotelu pan parkingowy wyszukuje nam ładne miejsce. Dostaje euro i dwa cukierki ;) Tak to tutaj właśnie funkcjonuje i tu akurat nie widzę przeszkód, żeby kolesiowi jakieś drobne dać, bo w końcu pokazał nam miejsce i przypilnował, żeby ładnie zaparkować. Jak będziemy wyjeżdżać, to też pomoże ;) Zatrzyma ruch, żebyśmy mogli wyjechać, a w to miejsce od razu pokieruje kolejne auto i skasuje kolejnego euraka lub kilka :) A miejsce i tak udało się cudem złapać.
W Palermo trzeba uważać, żeby nie wjechać do strefy ograniczonego ruchu, bo za taki wjazd płaci się pięć euro. A jeśli się nie zapłaci, to mandacik. Strefa działa w dni powszednie od ósmej do ósmej. My zaparkowaliśmy tuż przed nią.

Palermo is quite close.

foto

Parking jest tu płatny, bileciki kupuje się w parkomacie. W sumie do jutra wyniosło nas to parkowanie 9 euro. Duże parkingi, które tu funkcjonują wyszłyby nieco drożej – tam trzeba zapłacić za dobę (liczoną do północy).
W hostelu Siciliano flirtuje i flirtuje. Hostel jest ładny.
Po chwili wychodzimy – znów pada :/ Już mnie ten deszcz zaczyna irytować...
Najpierw kierujemy się do Teatro Massimo. Wznosi się ten klasyczny budynek na wielkim placu Piazza Verdi. Ludzie idą sobie akurat na koncert czy coś. Teatr, a właściwie opera jest jednym z największych budynków mieszczących opery w Europie. Można go zwiedzać w środku, ale my nie mamy na to czasu, a ponoć warto. To tutaj kręcono sceny z Ojca Chrzestnego.
Potem idziemy główną ulicą via Maqueda. Jest tu pełno ładnych sklepów, wchodzimy do jednego na cannoli (2,50 za sztukę, ale jest pycha). Na Sycylii nie da się być na diecie, jeśli ktoś jest, bo pokusy – pyszne pokusy – czekają na każdym kroku.

We have to pay in the mashine for the parkng here. Until tomorrow it was 9 euro.

foto

Idąc dalej dochodzimy do Quattro Canti, czyli niewielkiego placu, który na każdym z czterech rogów ma inną fontannę. Fontanny mają swoich opiekunów, którzy wspierają się o budynki albo patrzą w dół ze swych nisz. A są to przy fontannach personifikacje rzek, wyżej pory roku, a jeszcze wyżej władcy oraz patroni lub święci. Heh, czyli władcy postawili się na równi ze świętymi ;) Ciekawie jest to wszystko wkomponowane i w sumie dużo miejsca nie zajmuje. Więc jak się chce, to się da stworzyć ładny zaułek, nawet gdy nie ma na to miejsca :) Pięknie to wygląda, choć ludzie tędy chodzą i jakoś nie zwracają uwagi na to, co mają pod nosem ;)
A jeszcze kawałek dalej jest przepiękna Fontana Pretoria na Piazza Pretoria. To szesnastowieczne dzieło rzeźbiarza Francesco Camilliani do dziś wzbudza zachwyt, nie tylko mój. Fontanna zajmuje dużą część placu, jest okrągła z dużą ilością rzeźb bogów i bogiń, wśród których znaleźć można personifikacje rzek.
Powstała we Florencji i zdobiła tam ogród pewnej bogatej rodziny. Po pewnym czasie bogata rodzina postanowiła ją sprzedać i tak trafiła ona do Palermo. Swoją drogą nie przyszłoby mi do głowy, że można sprzedać fontannę ;) A że czasy były wtedy takie, a nie inne i z czasem fontanna została nazwana Fontanną Wstydu. Różne opowieści krążą do czego ten wstyd miałby się odnosić. Taka mała ciekawostka: pod placem znajduje się schron pochodzący z czasów drugiej wojny.

Then there is Quattro Canti - a small Piazza which has a differeny fountain on each corner.'

foto

Na jednym boku Piazza Pretoria jest zamknięty kościół Santa Caterina. Kawałek dalej kolejna Santa Caterina ;) Ta druga to Caterina z Alessandrii, ta pierwsza to Caterina della clausura.
Na Piazza Pretoria jest także ratusz – Palazzo delle Aquille, do którego, pomimo późnej już godziny można sobie wejść, żeby podziwiać jego wnętrze z ładnymi reprezentacyjnymi salami i meblami i żyrandolami. Super, podoba mi się! A kuknąwszy za zasłonę, można przez chwilę nacieszyć oczy widokiem Fontana Pretoria z góry. Z drugiej strony przez okna widać czerwone kopuły koścoła San Cataldo. I to wszystko za friko, a jeszcze pan strażnik ładnie opowiada o historii tego budynku, szkoda, że tylko po włosku. Super. A na dokładkę można sobie zasiąść w fotelu burmistrza – rewelacja! I jak tu nie pokochać Palermo? :D
Jeśli skręcić w Via Vittorio Emanuele – w kierunku zachodnim, to dojść można do katedry. Idziemy ją sobie obejrzeć dziś, jutro też tu przyjdziemy. Teraz katedra jest ładnie podświetlona, a przed nią są ładne ogrody z palmami. Po drodze do katedry widać piękne pałace przy ulicy.
A na deser szukamy targu Vucciria. Ten targ w dzień funkcjonuje jako normalny targ, a wieczorem jako miejsce spotkań okolicznych mieszkańców. Przegapiamy i wracamy. I oto jest!

There is Santa Caterina church on one side of the Piazza Pretoria - it's closed.

foto

Vucciria to uliczka z knajpkami i ulicznym żarciem. Mamy szczęście, że działa, bo ponoć czasem wszystko tu może zniknąć w ciągu kilku minut, gdy zbliża się jakaś kontrola ;) Nic dziwnego, skoro można tu na przykład dostać bimber spod lady, czyli zibibbo. Koleś nalewa nam go z butelki po coli – potem widziałam go w sklepie, choć mam wątpliwości, czy tamten smakował tak, jak ten :D Zibibbo to specjalny rodzaj alkoholu wytwarzany ze specjalnego rodzaju winogron. I szklaneczka tego specjału kosztuje tylko euro. Nie jestem smakoszem alkoholu, piję go bardzo rzadko, ale zibibbo chciałam spróbować. Mocne to i dobre, a pite w takim miejscu...
I kto nas tu wita? Polak, który mieszka tu od kilku lat. Hehehe, miejsce pasuje jak ulał do naszej narodowości i za to pokochałam też Palermo – nie wiem dlaczego, ale czuję się tu trochę jak w domu – z tego, co ludzie piszą i opowiadają, zmagają się tu z tymi samymi problemami co my w PL ;)
Klimat jest rewelacyjny, choć niektórzy kręcą nosem ;)

Vucciria is a small street with shops, bars and street food. We're lucky that it's working - they say sometimes everything can dissapear here in a few minutes.'

foto

Chciałabym przekąsić coś małego, bo po cannolo jestem ful, ale nie ma nic ciekawego w sensownej cenie. A teoretycznie powinno być tu uliczne tanie jedzenie. Cóż, może nie trafiamy akurat na ten właściwy moment? Za wcześnie, za późno albo nie ten dzień? Nie mam pojęcia. Sklepików jest pełno i jakieś gary na zewnątrz w niektórych są, ale ani ceny mi się nie zgadzają, ani asortyment z tym, co czytałam wcześniej.
Wracamy już powoli do hotelu. A z nami wracają ludzie – toczy się tu normalne życie, nie tylko turystyczne i to też mi się podoba. Nie ma się czego bać (niektórzy piszą, że jest), choć niektóre ulice są puste, a boczne uliczki są wąskie, ciemne i mroczne. Te uliczki to ponoć jeszcze pozostałość po czasach, gdy byli tu Arabowie.
W hotelu degustacja winka i próbujemy ustalić plan na jutro. Miał być Stromboli, ale niestety ten plan nie wypali z powodu pogody. A tak chciałam zobaczyć czynny wulkan!

I'd like to eat something small - after cannolo I'm almost full. But there's nothing interesting in an interesting price.