Ten blog
Ten blog
 
 
 
 

 polska / poland  >>  mazury 2004 >>  ruciane


Mazury 2004


    jak tu pięknie! / it's so so lovely here!

pl
Polska - Ruciane
29.06.2004
454 km

Byliśmy w chacie Gałczyńskiego. Piękny domek z żółtymi i czerwonymi kwiatkami na parapetach.
Jedna rzecz nas tylko wkurzyła. Na dworze stał namiot ze starymi plakatami i zdjęciami z przedstawień. Stała też puszka na pieniążki z napisem 'na kulturę'. Obejrzeliśmy (weszłam tam za nimi, bo mnie to nie interesowało), wychodzimy, a pani, która cały czas kręciła się obok, nagle mówi, że trzeba zapłacić za osobny bilet. Specjalnie to było, bo potem Michał z Ewą i Adamem podobnie zostali oszukani. Tak się nie robi, powinna wisieć informacja przy wejściu.

Słonko trochę wyszło, ale wiatr jest za duży jak dla mnie. Przechyły są ekstremalne, woda wlewa się tyłem. Tylko Anety nic nie rusza, siedzi pod pokładem i czyta książkę. Powiedziała, że ma zaufanie do chłopaków. Hm, ja też mam, ale przy takim wietrze wszystko może się zdarzyć. Adam dostał przykaz założenia kapoka.
Męczący psychicznie jest ten dzień ;)

Zatrzymaliśmy się na nocleg w przepięknym miejscu. Na lewo jest śliczny cypelek z małą 'lagunką', na której kilka drzew rośnie, a widok na zachód i na wschód się rozciąga. Daleko na prawo leśniczówka. Wybraliśmy się tam na spacer. Po drodze pełno różowych i fioletowych kwiatów i cudna łąka, która pachnie tak, że mam ochotę tam pobiec znów.
Jak szliśmy, to Ewa powiedziała, że brakuje tylko kozaków. Zeszła z drogi i pod nogami jak za sprawką jakiś czarów wyrósł jej grzyb! Co za szczęście :) Reszta od razu rzuciła się szukać grzybów, ale ten Ewy okazał się jedynym :)
Szkoda, że nie możemy tu zostać choć jeden cały dzień. Poszłabym na łąkę, poleżała z książką cały dzień, wdychając ten niesamowity zapach...

Znów udało się rozpalić ognisko, prosto po deszczu! Po jakimś czasie nikt już nie wierzył, że się uda, ale powiedziałam im, że ognisko będzie i było :)
Ognisko, kiełbaski, mniam mniam. Tym razem aż do wpół drugiej sidzieliśmy. Jak na razie to rekord.

We were in Gałczyński's house.