Ten blog
Ten blog
 
 
 
 

 polska / poland  >>  mazury 2004 >>  rydzewo


Mazury 2004


    pole maków na pożegnanie / field of poppy flowers for good bye

pl
Polska - Rydzewo
2.07.2004
492 km

Mazury pożegnały nas niezłą ulewą. I to przed samym Rydzewem.
Sterowałam jeszcze trochę przez kanały i potem na jeziorze. Super sprawa, chciałabym robić to tak dobrze jak Marcin albo Michał. Tylko że oni pływają co roku.

Kasperek umyty i oddany panu. Smutno mi trochę żegnać się z moją pierwszą łódeczką. Na pamiątkę będą fotki.

Przejeżdżamy samochodem przez wiele miejsc, przez które przepływaliśmy łódką. Widzieliśmy z góry kanały, 'nasze' jeziora, Mikołajki.
Zatrzymaliśmy się obok przepięknego pola pełnego maków. Brak mi słów, aby opisać to piękno. Tak mógłby wyglądać raj.

Wyjeżdżamy z Warszawy. Mieliśmy dwie godziny do pociągu i uparłam się, żeby wjechać na taras widokowy Pałacu Kultury. Już od dawna mi to po głowie chodziło, ale w stolicy bywam tylko przejazdem ostatnio i jakoś nie wychodziło.
Cena biletu mnie poraziła, ale jednak wchodzimy.
Słońce akurat zaszło. Ciemno już trochę było, ale i tak zabrałam się za robienie fotek. Pewnie niewiele z tego wyjdzie, bo nie mam statywu. Czekolada posłużyła mi za podpórkę, hi hi. Piękne zbliżenia można robić moim nowym obiektywem. Jestem zachwycona. Cały zamek udało mi się objąć w jedenym kadrze.
Chyba i tak tam kiedyś wrócę w dzień.

Mazury said good bye to us with goodish rain. Just before we reached Rydzewo.
I steered the yacht a bit more through the canals and then at a lake. It's a super thing, I'd like to do it as good as Marcin or Michał. But they sail every year.

Kasper is cleaned and given back to it's owner. It's a bit sad to say good bye to my first yacht. I'll have photos as a keepsake.

We go by car through many places we sailed with the yacht. We saw the canals from above, 'our' lakes, Mikołajki.
We stoped near a field full od poppy flowers. Words won't be able to describe that beauty. This is how a paradise would look like.

We leave Warsaw. We had two hours to the train departure and I insisted to go up to the terrace in Palace of Culture. It has been on my mind for a long time, but I don't come often to the capital recently and it didn't work out as far.
The price of the ticket immobilizes, however we go in.
The sun has just set. It was a bit dark already, but nevertheless I started making photos. Probably they won't be good, I haven't a tripod. A chocolate serves as a support ;) I can make great close-ups with my new lens, I'm delighted. I have the whole castle on one photo.
Well, I think I'm gonna come there back during a day.