Ten blog
Ten blog
 
 
 
 

 polska / poland  >>  tatry / tatra mountains 2007  >>  gubałówka


Tatry / Tatra Mountains 2007


w deszczu / in the rain

pl
Polska - Gubałówka
18.04.2007
410 km

Mieliśmy rano wcześnie wstać i iść w góry, ale niestety jak się obudziliśmy, to za oknem padało. I to mocno, gór z okna nie było kompletnie widać.
Cóż robić w Zakopcu w deszczu? Zachowaliśmy się jak przeciętni turyści i... usiedliśmy w kafejce internetowej. Rozpadało się jeszcze bardziej.
Poszliśmy poszwędać się po Krupówkach. Chciałam kupić jakieś śniegowce, bo kupuję je już od trzech chyba lat i jakoś mi to nie wychodzi. Przed wyjazdem też do sklepu nie dotarłam. I to samo ze spodniami - ponieważ do chudych osób nie należę, to w każdych jednych spodniach do trekingu wyglądam fatalnie.
Znaleźliśmy jedno i drugie. I jeszcze przy okazji klapki pod prysznic, tanie i lekkie, szukałam takich u nas, ale oczywiście nie było.
Pogoda wciąż była niepewna, chcieliśmy choć na Gubałówkę wjechać, ale kolejka była nieczynna (akurat w tym tygodniu w konserwacji).

We

foto

No to poszliśmy na stary cmentarz. Nigdy jakoś samego Zakopca nie zwiedzałam, bo jak już tam byłam, to raczej po górach łaziłam. A tu okazja była W międzyczasie trochę się przejaśniło, słonko nawet na chwilę się pokazało. Było dopiero po trzeciej, więc stwierdziliśmy, że jednak pójdziemy w góry, choć na mały spacer.
Poszliśmy na Gubałówkę. Co mnie uderzyło, to dosłownie kupy śmieci po drodze! Mój Ktoś stwierdził, że pewnie jeszcze nie zdążyli po zimie wyzbierać, ale przecież nie powinno być w ogóle potrzeby zbierania śmieci w górach! Ludzie idioci nie powinni wyrzucać! Co to za problem schować papierek do kieszeni?! Uch, jak coś takiego widzę, to jestem wściekła, jacy ludzie potrafią być durni!!!
Jak dochodziliśmy już na górę, to rozpadały się kulki śniegu :) Nie myślałam, że w tym roku jeszcze śnieg zobaczę :)

Instead

foto

Na Gubałówce nigdy nie byłam, więc się trochę zdziwiłam, ile tam różnych budek i domków. Wszystko było opuszczone i pozamykane. I pokryte kulkami śniegu. I prawie nikogo tam. Tak to się chyba rzadko zdarza.
Jak wracaliśmy, to przegapiliśmy żółty szlak. A potem raz jeszcze go zgubiliśmy i znaleźliśmy. Myślałam, że lepiej są pooznaczane. Wracaliśmy w takim błocku, że cudem chyba uniknęliśmy gleby i unurania się w nim całkowicie. Już prawie na dole szlak znów nam się zgubił i wracaliśmy jakąś ulicą ;) Hmm, zgubić szlak trzy razy w ciągu godziny to chyba mój rekord!
Na koniec poszliśmy do knajpy, trzeba było się ugrzać po tym deszczu. Chcieliśmy zjeść coś małego, ale porcje były tak wielkie, a jeszcze dostaliśmy chleb ze smalcem, że nie dało się wciągnąć wszystkiego! Jedzonko pychota! Na rachunku była wyszczególniona 'kapela * 2', he he, he.
Obok nas usiedli ludzie mówiący językiem, którego nie mogliśmy rozpoznać. W końcu nie wytrzymałam i zapytałam ich skąd są. Okazało się, że to grupa nauczycieli z Izraela, jeździli po Polsce i odwiedzali obozy. To ich ostatni dzień tu i przyjechali do Zakopca. Fajnie, lubię poznawać nowych ludzi.

We