świat / world >> chile, boliwia, peru 2017 >> cerro rico
Chile, Boliwia i Peru 2017
w kopalni srebra na tropie skarbów
in a mine of silver on the trail of treasures
Boliwia - Cerro Rico
21.04.2017
15 542 km
Pobudka znów wcześnie – przez to moje pisanie śpię tylko 4,5 godziny... Śniadanie o 7:30. Są owoce i pyszne chrupiące bułeczki :)
O 8:45 mamy zamówioną wcześniej wycieczkę do kopalni (120 bobów, zamawiana w hostelu przed przyjazdem).
Nad Potosi góruje góra Cerro Rico (4 824 m n.p.m.). Paręset lat temu znaleziono tu srebro i od tamtego czasu kopalnia działa nieprzerwanie, choć złoża powoli się już wyczerpują. Ponoć zastało ich na cztery lata...
Przychodzi po nas koleś, który prowadzi na drugą stronę miasta na przystanek do busika. Jesteśmy tylko my.
Pierwszy przystanek mamy w domu, gdzie każą nam się przebrać w okropne ciuchy ;) Dostajemy też kaski i latarki.
Again we must get up early - I sleep only 4,5 hours because of my writing... Breakfast is at 7:30.
O 8:45 mamy zamówioną wcześniej wycieczkę do kopalni (120 bobów, zamawiana w hostelu przed przyjazdem).
Nad Potosi góruje góra Cerro Rico (4 824 m n.p.m.). Paręset lat temu znaleziono tu srebro i od tamtego czasu kopalnia działa nieprzerwanie, choć złoża powoli się już wyczerpują. Ponoć zastało ich na cztery lata...
Przychodzi po nas koleś, który prowadzi na drugą stronę miasta na przystanek do busika. Jesteśmy tylko my.
Pierwszy przystanek mamy w domu, gdzie każą nam się przebrać w okropne ciuchy ;) Dostajemy też kaski i latarki.
Again we must get up early - I sleep only 4,5 hours because of my writing... Breakfast is at 7:30.
Podczas dalszej drogi nasz przewodnik gada nam wciąż (i powtarza kilka razy) ile to górników spotkamy i ile to oni potrzebują sprzętu, który sami muszą sobie kupować... Mam dość już tego gadania, dla mnie to po prostu naciąganie na kasę.
Busik zawozi nas do miejsca, gdzie jest pełno sklepów z owym wyposażeniem. Przewodnik KAŻE nam kupować prezenty dla górników. Ciekawe, jak z cenami, bo jakoś nie widać, żeby ktoś miejscowy się tu zaopatrywał, widać za to grupki turystów... Podejrzewam, że jako gringos za wszystko nieźle przepłacamy... Nie podoba mi się takie coś, bo sama wycieczka tania nie była, a tu jeszcze kolejne naciąganie. Co innego, gdyby to wszystko było po prostu normalnie powiedziane...
On the way our guide is talking all the time (and he repeats this a few times) how many miners we're gonna meet and how much equipment they need to work and that they musy buy it themselves...
Busik zawozi nas do miejsca, gdzie jest pełno sklepów z owym wyposażeniem. Przewodnik KAŻE nam kupować prezenty dla górników. Ciekawe, jak z cenami, bo jakoś nie widać, żeby ktoś miejscowy się tu zaopatrywał, widać za to grupki turystów... Podejrzewam, że jako gringos za wszystko nieźle przepłacamy... Nie podoba mi się takie coś, bo sama wycieczka tania nie była, a tu jeszcze kolejne naciąganie. Co innego, gdyby to wszystko było po prostu normalnie powiedziane...
On the way our guide is talking all the time (and he repeats this a few times) how many miners we're gonna meet and how much equipment they need to work and that they musy buy it themselves...
A można tu kupić dynamit (w sumie to można by go kupić i sobie wziąć na własne potrzeby, hehe), liście koki, papierosy, alkohol (96%), który dostajemy do spróbowania, brrr, soki. Na przekór kupuję tylko kokę, bo okropnie nie lubię traktowania mnie jak chodzący portfel, a tak to niestety wygląda. Zresztą, mój portfel wcale do gatunku tych grubszych nie należy, choć wolałabym, żeby było odwrotnie ;) Mały worek koki kosztuje 10 bobów, choć w rzeczywistości kosztuje ona jakieś grosze...
Gdy wracamy do busika, to czekamy jeszcze trochę czasu na kolesia, który zniknął. Na placu można sobie kupić na przykład smażonego na grillu kurczaka na drugie śniadanie ;)
W końcu jedziemy do kopalni. Busik wspina się na górę, widoki są super i na kopalnię i na miasto. Koleś co chwilę się powtarza, że mamy za mało prezentów dla górników. Bez komentarza...
What you can buy here is dynamite
Gdy wracamy do busika, to czekamy jeszcze trochę czasu na kolesia, który zniknął. Na placu można sobie kupić na przykład smażonego na grillu kurczaka na drugie śniadanie ;)
W końcu jedziemy do kopalni. Busik wspina się na górę, widoki są super i na kopalnię i na miasto. Koleś co chwilę się powtarza, że mamy za mało prezentów dla górników. Bez komentarza...
What you can buy here is dynamite
Z góry widok jest jeszcze lepszy. Tu na zewnątrz górnicy mają swoje przebieralnie.
A my włazimy do dziury w ziemi. Na początku jest jeszcze ok., idziemy wzdłóż torów, przyświecając sobie latarkami i co chwilę się schylając, żeby nie przywalić głową w strop. I co chwilę spotykamy grupy górników, którzy sami pchają wagoniki z kurzem, bo dziś dzień sprzątania. Górnicy odkopują szyny z kurzu, zbierają śmieci. Żeby mogli przejść obok nas z wagonikiem, trzeba się mocno wkomponować w ścianę. Odwiedzamy kaplicę Pachamamy (czyli Matki Ziemi).
From up there the view is even better.
A my włazimy do dziury w ziemi. Na początku jest jeszcze ok., idziemy wzdłóż torów, przyświecając sobie latarkami i co chwilę się schylając, żeby nie przywalić głową w strop. I co chwilę spotykamy grupy górników, którzy sami pchają wagoniki z kurzem, bo dziś dzień sprzątania. Górnicy odkopują szyny z kurzu, zbierają śmieci. Żeby mogli przejść obok nas z wagonikiem, trzeba się mocno wkomponować w ścianę. Odwiedzamy kaplicę Pachamamy (czyli Matki Ziemi).
From up there the view is even better.
Potem skręcamy w boczne korytarze. I tu już musimy bardziej zagłębić się w środek ziemi. Zejście jest bardzo ciężkie, na czworakach, po tyłku, po ruszających się kamlotach. Dalej drabina, też niezbyt łatwa (tym bardziej w niewygodnych kaloszach), do dołu z przepaścią tuż obok i znów w górę. Czasem trzeba iść kucając. Mam z sobą mały plecak (woda i aparat), co nie ułatwia sprawy. O BHP nikt tu chyba nie słyszał. I dobrze – mamy przygodę! :D
Po drodze oglądam luźno leżące kamienie i znajduję same skarby – pełno mieniących się pirytów. Jaaaaaa!
Dochodzimy do ślepego korytarza, gdzie pracuje trzech górników. Oni tu pracują w grupach. Gadamy z nimi, a przewodnik tłumaczy wszystkie zawiłości. Radio przygrywa, choć koleś mówił, że powinna być cisza, żeby nasłuchiwać, czy coś się w kopalni nie dzieje. Przewodnik sam był kiedyś górnikiem.
Więc opowiadają, że górnik musi pracować pięć lat, zanim zostanie członkiem cooperativy. A gdy jest już członkiem, to może sam wydzierżawić miejsce, w którym chce szukać srebra. I może też sam dobrać sobie ekipę, z którą chce pracować. Pracują ile czasu chcą, bo zarabiają od wydobytego surowca.
Then we turn into side tunnels.
Po drodze oglądam luźno leżące kamienie i znajduję same skarby – pełno mieniących się pirytów. Jaaaaaa!
Dochodzimy do ślepego korytarza, gdzie pracuje trzech górników. Oni tu pracują w grupach. Gadamy z nimi, a przewodnik tłumaczy wszystkie zawiłości. Radio przygrywa, choć koleś mówił, że powinna być cisza, żeby nasłuchiwać, czy coś się w kopalni nie dzieje. Przewodnik sam był kiedyś górnikiem.
Więc opowiadają, że górnik musi pracować pięć lat, zanim zostanie członkiem cooperativy. A gdy jest już członkiem, to może sam wydzierżawić miejsce, w którym chce szukać srebra. I może też sam dobrać sobie ekipę, z którą chce pracować. Pracują ile czasu chcą, bo zarabiają od wydobytego surowca.
Then we turn into side tunnels.
Jeden z górników sortuje akurat urobek – szuka kamlotów ze srebrem, ale tylko pierwszej jakości. Rozbija kamloty narzędziem i odrzuca te kawałki, które mu nie pasują. Więc pod nogami na same świecidełka, od których nie mogę się odczepić ;) Nie mogę uwierzyć, że mam w rękach prawdziwe srebro. A właściwie srebro zaklęte w kamieniu, bo wygląda to właśnie jak piryt.
Górnicy przygotowują młot pneumatyczny i dynamit do wysadzenia kolejnego kawałka skały. Tak, oczywiście, że chcemy zostać i popatrzeć :D Siedzimy i gadamy, niektórzy popijają ten super mocny alkohol, wylewając za każdym razem kapkę na ziemię dla bogini. Skąd ja znam ten zwyczaj? Bałkany :)
W końcu idziemy do tunelu. Górnik wkłada dynamit do dziury, dalej korki z papieru. Rafał podpala lont i uciekamy parędziesiąt metrów dalej. No dobra, uciekać nie trzeba, zresztą za bardzo nie ma jak po kamlotach, ale czasu jest wystarczająco dużo. Trochę mam cykora, bo Rafał mówi, że w PL trzeba uciekać sto metrów. Ale na szczęście nic się po bum strasznego nie dzieje ;) Gdyby nie wybuchło, trzeba by odczekać dobę, żeby ktoś odważny mógł iść sprawdzić.
Przyznać trzeba, że praca jest cholernie ciężka, ciemno, pył, kurz i brud. Jeden z górników ma maskę, ale tylko dlatego, że czuje już płuca.
One of the miners is just sorting the rocks - he's looking for stones with silver, but only the first quality.
Górnicy przygotowują młot pneumatyczny i dynamit do wysadzenia kolejnego kawałka skały. Tak, oczywiście, że chcemy zostać i popatrzeć :D Siedzimy i gadamy, niektórzy popijają ten super mocny alkohol, wylewając za każdym razem kapkę na ziemię dla bogini. Skąd ja znam ten zwyczaj? Bałkany :)
W końcu idziemy do tunelu. Górnik wkłada dynamit do dziury, dalej korki z papieru. Rafał podpala lont i uciekamy parędziesiąt metrów dalej. No dobra, uciekać nie trzeba, zresztą za bardzo nie ma jak po kamlotach, ale czasu jest wystarczająco dużo. Trochę mam cykora, bo Rafał mówi, że w PL trzeba uciekać sto metrów. Ale na szczęście nic się po bum strasznego nie dzieje ;) Gdyby nie wybuchło, trzeba by odczekać dobę, żeby ktoś odważny mógł iść sprawdzić.
Przyznać trzeba, że praca jest cholernie ciężka, ciemno, pył, kurz i brud. Jeden z górników ma maskę, ale tylko dlatego, że czuje już płuca.
One of the miners is just sorting the rocks - he's looking for stones with silver, but only the first quality.
Powoli żegnamy się już, bo trzeba wracać, choć mogłabym tu zostać jeszcze długo, żeby wypytać o ich pracę. Teraz tą samą drogą trzeba wydostać się na górę. Górnicy muszą pokonywać tą drogę codziennie, z ciężarami w postaci wydobytych kamlotów, czasem po 25 – 30 kg. Zastanawiam się, jak oni to robią. Fakt, że taki kamlot ze srebrem jest bardzo ciążki, więc objętościowo nie ma tego może dużo.
Znów zaczyna mnie potwornie boleć głowa (po tabletce przeszło dość szybko).
Na koniec jeszcze odwiedzamy kaplicę wujka, gdzie jest mały ołtarzyk i gdzie też można zostawić dary, w postaci na przykład papierosów, koki, czy alkoholu. Ciekawe, kto je potem zabiera? ;)
Super mi się podobało, bo zobaczyliśmy prawdziwą pracę prawdziwych górników, ale chyba chcę już stąd jednak powoli wyjść. Mam z lekka dość oddychania pyłem (górnicy pracują codziennie w takich warunkach), chcę już też wyjść na słonko no i ten okropny ból głowy. W końcu brudni i umorusani wydostajemy się z dziury na światło dzienne. Jedziemy oddać ciuchy i busik odwozi nas z powrotem do miasta.
We slowly say good bye, we must walk back although I would stay here for longer to talk about their work.
Na koniec jeszcze odwiedzamy kaplicę wujka, gdzie jest mały ołtarzyk i gdzie też można zostawić dary, w postaci na przykład papierosów, koki, czy alkoholu. Ciekawe, kto je potem zabiera? ;)
Super mi się podobało, bo zobaczyliśmy prawdziwą pracę prawdziwych górników, ale chyba chcę już stąd jednak powoli wyjść. Mam z lekka dość oddychania pyłem (górnicy pracują codziennie w takich warunkach), chcę już też wyjść na słonko no i ten okropny ból głowy. W końcu brudni i umorusani wydostajemy się z dziury na światło dzienne. Jedziemy oddać ciuchy i busik odwozi nas z powrotem do miasta.
We slowly say good bye, we must walk back although I would stay here for longer to talk about their work.